Tytuł wpisu musi tak brzmieć! Zamiast "dzień pierwszy" czy "ruszamy z bloków startowych" lub też "za rok będę szczupła" nazywa się właśnie OWSIANKA.
Przymierzałam się do niej bez mała od roku próbując rozwiać znad głowy czarne chmury obrzydzenia z czasów przedszkolnych. U Gosi na Sopatowcu, gdzie gościmy czasem na warsztatach bębniarskich nie mogłam jakoś się skusić. Dopiero w Kawkowie, zamknęłam oczy i włożyłam do ust pierwszą łyżkę od 40 lat. Nie była ani rozmamlana ani mdła! Wyraźnie wyczuwalne płatki owsiane, dużo pestek, orzechów, jakieś suszki. Pomyślałam sobie "to jest smaczne!" choć sama własnym myślom i kubkom smakowym nie wierzyłam :-)
Kolejnym zadaniem było przeniesienie tego smaku do domowej miski. Z braku wiary w swoje umiejętności wydawało mi się to sztuką niewykonalną i zahaczało o dział fantastyki. Aż do dziś. Zrobiłam ją, a do tego kazałam zjeść też młodszej córce Majce. Córka opory miała ogromne bo wspomnienia z przedszkola świeższe. Na szczęście jest jeszcze na tyle młoda, że nie mogła odmówić. Zjadłyśmy obie, ZE SMAKIEM. Milowy krok ku zdrowemu odżywianiu wykonany. Precz kanapki i płatki z mlekiem! Witaj witamino B, witajcie zdrowe mikroelementy i krzepiąca energio ciepłego śniadania!
Moja owsianka robi się tak:
Składniki (na dwie osoby)
-pół litra wrzątku
-suszone owoce, garść (mogą być każde dowolne, ale u mnie 2 daktyle i garść żurawiny tym razem)
-pestki i orzechy, 3 czubate łyżki (różne ulubione, ja akurat miałam słonecznik, orzechy włoskie i wiórki kokosowe)
-świeży owoc (gruszka, jabłko, banan, śliwka itp, u mnie tym razem jabłko)
-płatki owsiane górskie, szklanka (u mnie firmy Sante)
-mleko roślinne lub inne, tyle by ustalić ulubioną gęstość produktu docelowego, ale równie dobrze nie trzeba wcale jak ktoś lubi taką ze stojącą łyżką (u mnie była to niecała szklanka)
Wykonanie:
Daktyle kroję drobno usunąwszy uprzednio pestkę. Kroję też suszone owoce bo nie lubię napęczniałych w całości. Wrzucam to do garnuszka z wrzątkiem. Po chwili dodaję pestki i orzechy, po kolejnej chwili szklankę płatków i świeży owoc pokrojony w kostkę. Gotuję jeszcze chwilę i wystarczy. Owsianka burząca wszelkie stereotypy gotowa. Teraz tylko dolewam podgrzane mleko i zjadam ze smakiem, naprawdę....
Ok, idę sobie, wieczorem jeszcze popiszę
Joova
28 stycznia 2013, 13:17Witaj. Robię podobną, tylko szybciej. Mieszam w dużym garnku płatki owsiane błyskawiczne, płatki żytnie i pszenne, ziarna słonecznika, ziarna dyni (doskonałe na perystaltykę) trochę sezam (dodaje świetngo smaku) suszoną żurawinę (dużo, bo to i zdrowe i kwaskowe) do tego płatki kukuryziane w objętości równej płatkom pszennym i owsianym, od święta - dobre rodzynki, odrobinę (ale odrobinę) kandyzowanych ananasów, suszonych moreli pokrojonych w paseczki i co mi jeszcze wpadnie w ręce, a nie jest zbyt kaloryczne. Każdego ranka wysypuję na tależ garść lub dwie tego specjału dodaję utarte na tarce jabłko, albo 1/2 bo całe to dużo, zalewam gorącym mlekiem, albo zimnym jogurtem - konsystencja do wyboru. Pycha! Zamiast jabłka mój mążdodaje mi kawałek pokrojonego banana albo inny owoc, jaki jest pod ręką. Nie bawię się z zalewaniem wodą płatków, one są tak miękkie, że gorące mleko w zupełności wystarczy. Spróbuj raz - zaoszczędzisz czasu. Pozdrawiam, Joova.