Remontuję kuchnię. Ktoś powie "a co to ma wspólnego z odchudzaniem". A no ma. Nie mam gdzie ugotować, nie mam gdzie umyć naczyń,utrudniony dostęp do szafek z produktami itd. Dieta musi więc poczekać. To nie znaczy, że rzuciłam się na wszystko co mi w ręce wpadnie, ale mogę tylko rzeczy niegotowane, z pojemnika lub wymagające minimum obróbki. Aż się boję co waga pokaże. Pociesza mnie tylko fakt, że kiedyś remont się skończy i będę mogła wrócić na dobre tory. A no i nie ćwiczę. Jedyną wolną przestrzeń wypełniły teraz graty z kuchni. Z resztą i tak nie lubię ćwiczyć w domu. Wolę się przejść z kijami.