Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Znowu w sklepach intuicyjnie szukam rozmiaru
XL....


Przygotowana, z lodówką wypełnioną dobrociami, zaczynam walkę z tymi 6 kilogramami nadbagażu. Mój mąż przyszły, wyjeżdża znowu do pracy na 5 tygodni, więc mam większe pole do popisu gotując sobie tylko samej. Fakt, wraz z jego ostatnim wyjazdem ( pomieszkiwałam u rodziców, bo mi było smutno samej)  żyłam na obiadkach mamy, nocne pogaduchy z moją rodzicielką, nadrabianie zaległości w relacji matka-córka, czemu towarzyszyło ciacho, kanapeczki warstwowe z majonezem :), piwko z tata na balkonie na wieczór... i poszło... Znowu rozmiar L. Fuck ! Teraz ponownie lodówka zapełniona rzeczami, które mogę jeść, wiem, że dupa mi po nich nie rośnie, a nie jak przez ostatnie tygodnie oszukiwałam sama siebie... Na obiad jadłam sushi, a na kolację wpierdalałam kanapkę z boczkiem i musztardą...Sorry, taka prawda.
Ahaa, i sprawa najważniejsza, kupiłam karnet na siłownię !!! Tak, ja i siłownia ! ;) Kto mnie pamięta, ten wie, że wszystko, rower, spacer 3 kilometry do sklepu po makaron, sex przez pół nocy, haha, a do siłowni wybierałam się jak świnia do rzeźni! Ale mam kompankę, będzie raźniej.I motywacja..50 zł za karnet z promocji ;))  I brak męża 5-tygodniowy, mobilizacja, nuda i trzeba jakoś dzień zapełnić, poza pracą.
A tu ja, jeszcze te 5 kilo mniej.... 2 miesiące temu. Już zaczynała się letnia przygoda z żarciem, colą, czipsami i tak zostało i wzrastało....


  • GrubeLolo

    GrubeLolo

    16 września 2012, 00:07

    fajne masz nooozie ;d