Cóż niestety napisałam dłuuugi wpis użalający się nad mym marnym losem, ale pisząc go wcisnęłam jakąs kombinacje klawiszy i zamknęło mi przeglądarkę (nie pierwszy raz z resztą - po prostu klawiatura z małą spacją to masakra, coś chyba z altem wcisnęłam - jeżeli, któraś z was wie, jaka to kombinacja klawiszy i jak to wyłączyć, to proszę o wskazówki,, bo już mnie to wkurza).
nie będe ponownie rozwodziła się nad tematem z mojego wpisu, generalnie chodzi o to, że jestem smutna, samotna i nikt mnie nie kocha...... (taki nastrój, małż oczywiście kocha, tylko na swój oghraniczony męski sposób...). czyli, że wszystko na mojej głowie, małż sie o mnie nie troszczy i mną nie opiekuje itp. a jak mu o tym mówię to słyszę, że przecież sobie sama poradzę.... a ja jestem już tym wszystkim zmęczona i w końcu powinnam się skupię na naszym "zbliżającym się" potomku, a ciąglę główkuję, czaszkuję i załatwiam różne sprawy rodzinne, domowe i finansowe, tak aby nam było jak najlepiej.... tylko, że on tego nie rozumie i do niego nie dociera, a jak sobie tak super sama radzę, to w takim razie po co mi on? a no żebym miała komu gotować i prać itp..... bo inaczej bym się nudziała (nadmieniam , iż jestem czynna zawodowo na pełen etat.... w tej chwili już na zwolnieniu - ale nadrabiam zaległości w domu, które powstały podczas mojej pracy podczas ciąży, bo po pracy przeważnie nie byłam w stanie wykonywać obowiązków domowych, z którymi również mój małż ma duuuży problem) To tak w skrócie.....
Do tego jestem do jutra popołudnia kompletnie sama..... małż wyjechał na imprezę integracyjną z firmy, nie będzie go do piątku wieczora, a synek po przedszkolu śpi dziś u babci i odbieram go dopiero jutro po przedszkolu....
No dobra dość tego narzekania, bo wcale to nie powoduje, że mi jest lżej na duszy.... trochę sobie wygarnę tutaj trochę mężowi, a i tak nic się nie zmieni, to po co to? Tylko z drugiej strony, jak masz osiągnąć cel, gdy o niego nie walczysz? Nie mogę tego zostawić, bo może będzie troszkę więcej spokoju w domu, ale ja się będę coraz bardziej zamykać w sobie i będę coraz bardziej nieszczęśliwa.... Koniec, mam nadzieję tylko, że może tez hormony pewne rzeczy potęguję
co do dietki, to jak widzicie trochę mi sie ostatnio więcej przytyło, w ciągu miesiąca 2 kg, z czego 1kg ostatnio. Od badania poziomu glukozy i jej wypicia ssałao mnie tak na slodkie, że szok, ale wyobraźcie sobie, że nie jdłam tych słodyczy z jakąś wielką przyjemnością, po prostu było mi troche "lepiej" a potem z powrotem niedobrze, ale chyba poziom cukru we krwi w końcu mi sie unormował, bo nie mam tego "glukozowego" posmaku w ustach , choc chęć na słodycze mam nadal, ale jem je już z przyjemnością. Staram się je ograniczać , ale różnie to wychodzi. W kazym bądź razie, wzorem innych Vitalijek postaram się może zapisywać pochłaniane pokarmy i zobaczymy, co z tego wyjdzie....
Plan na dziś (przyszły i zrealizowany):
I śn, ok.8:15: bułka grahamka, pół pomidora, niecałe pół kulki mozzarelli, trochę wiejskiego twarogu z jogurtem naturalnym i rzodkiewką (takiego prawdziwego twarogu ze wsi, żeby nie było wątpliwości), kawa z mlekiem
II śn.ok. 11:30: jabłko, 4 spore śliwki, kubek kakao (dość słodkiego )
obiad ok.15:30: frytki (wiem, że nie powinnam, ale mam w zamrażalniku porcję dla 1 osoby a akurat jestem sam, więc rozumiecie hihi), szpinak z sosem śmietanowym Hortexu i może upiekę jeszcze z 2 paluszki rybne
podwieczorko-kolacja ok 18:30-19:00: twarożek homogenizowany z owocami (125g/152 kcal) i troche winogron
i póżniej może kubek lnu (tzn. łyżeczka mielonego lnu zalanego wodą) - super sprawa na zgagę, zapchanie żołądka i uzupełnienie błonnika w diecie
Mam nadzieje, ze żadne grzechy się nie wkradną .
no dobra, idę nastawiać obiadek, bo powoli mój organizm domaga się jedzenia, a potem jeszcze mam w planie poprasować - yhhh jak ja tego nie lubię.... ale młodemu rzeczy się już kończą, a jednak wolę za jednym razem trochę odstać przy desce, niż codziennie rano odprawiać ten znienawidzony rytuał. Miłego popołudnia
P.S. Wieczorem postaram się zdać raport z ww. menu. Pa!!!
pragneschudnac2
8 września 2010, 17:32co do jajek ;) czytalam tez kiedys ze jajko np na twardo zjedzone zaraz po ugotowaniu nie dostarcza zlego cholesterolu :)