Wnioski z dzisiejszego poranka - choć nie tylko, bo już kiedyś doszłam do takiej refleksji - im później zjem śniadanie, tym bardziej mnie potem ssie w ciągu dnia. Ze względu na nieobecność małża musiałam zawieźć syna do przedszkola, a potem jeszcze wpadłam do apteki, bo coś go katarek dopadł, w związku z czym śniadanko przesunęło się o 1 - 1,5 godz, czyli sporo no i miałam po nim dalsze ssanie, a normalnie mnie trzymało 3 godziny . konsekwencją jest niezbyt ładny jadłospis dzisiejszego dnia, a mianowicie:
Iśn. ok 9:30: grahamka, jedna połówka z masłem (!) i pomidorem i małą śląską z wody, a druga z camembertem i pomidorem plus 2 rzodkiewki i kawa.
II śn. 11:00: kubek kakao i 5-6 ciasteczek zbożowych Oskroby
obiad 14:30: talerz pomidorówki z makaronem i łyżeczka jogurtu naturalnego plus 3 ww. ciasteczka Oskroby
na razie to tyle, planuję jeszcze owocki i kefir i mam nadzieje, że to wsjo.
Ale nie daje gwarancji, bo dziś mąż wraca i tu sie czają pokusy.
no dobra lecę po młodego do przedszkola,
pa pa!