wczoraj do domu dotarłam przed 21, ponieważ chciałam się położyć predzej ( poprzednia noc własciwie nie przespana ) to tylko dałam kotom jeść, umyłam się, "dooglądałam" ostatni odcinek Determinatora i poszłam spać koło 22, w domu już nic nie jadłam, doszłam do wniosku że to już za późno, tak więc podjadania nie było dzisiaj też spróbuję, może się uda w domu zjadłam owsiankę z mlekiem a w pracy przed chwilą pomarańczę, kiwi i kilka orzechów włoskich, na przekąskę mam przyszykowany jogurt naturalny z wapniem, a na obiadek wczoraj wyciągnęłam z zamrażalnika kawałek ryby, ostatnio kupuję mrożonego czarniaka firmy Abramczyk, ma bardzo mało glazury a rybka jest bardzo smaczna, to chuda ryba w typie dorsza ale smakuje mi bardziej od rzeczonego dorsza, jest bardziej soczysta, do ryby będą warzywa na parze z ziemniakami ( wpadłam na pomysł że do warzyw dorzucam obranego i pokrojonego w grube plastry ziemniaka, w ten sposób ziemniak jest jeszcze zdrowszy i mniej garów do mycia ) oraz sosem jogurtowym, nad kolacją jeszcze pomyślę, w domu poza resztką jogurtu i jajami nie ma właściwie nic, muszę dzisiaj zrobić zakupy, zrobię sobie listę co kupic i może będzie kanapka z wedliną ( nie jadłam już 2 dni ) mieszkanie trzeba by odgruzować więc może też się tym dzisiaj zajmę, przynajmniej odkurzyć trzeba no i absolutnie koniecznie wieczorem musi być albo rowerek albo inne ćwiczenia, to już postanowione widzę że nie wystarczy mniej jeść, musze się znowu zacząć ruszac żeby metabolizm podkręcić
zima trwa, trochę mi szkoda że dzień taki krótki bo ciemności nie nastrajają mnie do wychodzenia z domu, nawet głupi spacer jest wyzwaniem, ale to pewnie zna większość z Was jutro po pracy jadę do fryzjera, kończę o 16 a umówiona jestem na 17, do domu nie ma sensu jechać więc gdzieś będę musiała wpaść żeby zjeść coś ciepłego ale i dietetycznego generalnie nie lubię gorących potraw, jem raczej letnie, ale w pracy zimno jest, piję na okragło gorące herbaty, a w innych porach roku piję wodę albo ostudzone herbatki
dni bez słodyczy: 9/14 ( z dniem dzisiejszym, zakładam twardo że tak już zostanie )
ananana
14 stycznia 2013, 22:46Brawo za ładny, dietetyczny dzień i kolejny raz bez słodyczy. Dzisiaj zaczęłam intensywne szkolenie - 8 godzin dziennie z ciastkami pod nosem. Widzę, że szybko Ci pójdzie z powrotem do dobrego rytmu. Spróbuję podążać za Tobą, postaram się przynajmniej nie stracić Cię z zasiegu wzroku.
jolaps
14 stycznia 2013, 22:13Nazwa tej ryby nieładnie mi się kojarzy ale poszukam w sklepach i spróbuję. Ćwiczenia w odchudzaniu są bardzo ważne. Zimą lepiej jest ciepłe potrawy. Trzymam kciuki za spełnienie zamierzeń.
Agujan
14 stycznia 2013, 21:30Widzę że wszędzie mobilizacja, miło czytać. Wiosna będzie nasza :))))))))))
AnielaKowalik
14 stycznia 2013, 19:56Też spróbuję tego czarniaka, skoro go polecasz.
sloneczkoko
14 stycznia 2013, 16:21można wiedzieć gdzie taką rybkę kupujesz?
klaudiaankakk
14 stycznia 2013, 15:40NO I FAJNIE, DIETKUJEMY ;)
Envi40
14 stycznia 2013, 15:14Co do krótkich spódnic - ja tylko takie, bo nogi to mój jedyny atut. Jak założę długa kiecę to zakryje nogi i robie sie klocek, bo nie mam talii:(
Envi40
14 stycznia 2013, 15:10Gdybys nie dała rady podać do 22 to świat sie nie zawali. Najwyżej ci zsumuję za kilka dni i tyle. To ani wyścigi, ani jakiś straszny obowiązek. To raczej mobilizacja by się ruszyć i zameldować. A przecież rozumiem, że każdy różnie funkcjonuje:) Co do ryby - nie jadłam. Ale nazwę ma paskudną;)
Karampuk
14 stycznia 2013, 15:09alez ja sie odchudzam! to ze jem 1800 kcal to znaczy ze sie odchudzam bo moje zapotrzebowanie energetyczne to min 2300 !
nagietkadietka
14 stycznia 2013, 14:01też jem dużo z pary :)) super smakuje . i staram sie jak najmniej jeść produktów mrożonych. A rybą narobiłaś mi apetytu :)) coś na jutro wymyślę :)) buziaki
agabubu
14 stycznia 2013, 13:47Uwielbiam żarełko z parowara, a do tego łatwość przygotowania, nawet ryż w nim paruje, jest wyśmienity.
Karampuk
14 stycznia 2013, 13:00a jeszcze teraz tak sypie jak gupie buuuu
Betka74
14 stycznia 2013, 12:54Tego czerniaka musze koniecznie wyprobowac, jak lepszy niz dorsz. Z tym wieczornym wychodzeniem na marsze mam podobnie, tylko jak snieg lezy, to jest calkiem inaczej, swiatlo sie mocno odbija od sniegu i jest "jasniej" :) tak ze spacery przyjemniejsze. haha podobie jak Ty latem jem wsio zimne, ale zima musze miec cieple, bo inaczej trzesawa, no chyba ze w domu dobrze nagrzane. Pozdrawiam :)
gzemela
14 stycznia 2013, 12:25Fajnie brzmi ten czarniak z warzywami. Lubię takie dania, więc się rozejrzę za rybką ;) Pozdrawiam!
CoMaKota
14 stycznia 2013, 12:22ja tez niedawno zasmakowalam czarniaka i kupuje go namietnie:) pyszny jest! gratuluje za nieskuszenie sie na jedzenie przed spaniem, ja w tej kwestii poleglam niestety:/ a dopaminka chyba fakt - ma sie dobrze ;))
1sweter
14 stycznia 2013, 12:21no powiem Ci że takie trochę zalatane masz to życie... ale to dobrze bo przynajmniej mniej czasu na jedzenie...i myślenie o nim... pozdrawiam :o)
agnes315
14 stycznia 2013, 12:04a ja najlepszego dorsza w życiu jadłam w Hiszpanii, o dziwo dorsz był angielski, to znaczy pakowany w Anglii i kupiony w angielskim sklepie, mrożony, juz przyprawiony, w wersji do piekarnika, cudo normalnie! Buziaki