Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Zastanawiam się...


6 dzień. Czy ja na pewno wszystko dobrze robię...  . Nie dojadam posiłków... nagle zrobiły się dla mnie za duże... to chyba nie możliwe... . . Na śniadanie nie dojadłam chrupkiego pieczywa, na obiad  zmusiłam się do wypicia soku pomidorowego... . Może to te "wiadra" wypijanej wody, tak mnie wypełniają. Poza tym zauażyłam, że "obcy" z mojego brzucha przestał się odzywać. Do tej pory na każdej diecie, ciągle chodziłam głodna i okropnie zła. A teraz tak nie jest.
Dzisiaj też był marsz 2h, wyznaczyłam dłuższy odcinek. Dzisiaj też z wielką radością powitałam 3 nowe sąsiadki, które do nas dołączyły. Tak więc maszerujemy w 5 osób. Czasem zaczepiają nas ludzie i pytają "gdzie zgubiłyśmy narty"... ale to takie miłe zaczepianie, nie ma w tym nic złośliwego. Jeśli jutro nie będzie padać, znów pomaszerujemy. 
  • kalifornia26

    kalifornia26

    12 stycznia 2011, 20:32

    hej!!tez jezdzilam do centrujm otylosci w krakowie!!po ziolka!heheheh!!!a swiete krowy siedzialy tam jakby za kare i mile to to niebyly!!a ta wizyta malo niekosztowala,mogly by wiec chociaz pozory uprzejmosci stwarzac!.wogole to jak przeczytalam twoje "o sobie" to smialo moglabym sie pod tym podpisac.jestesmy jak dwie krople wody,z zapalem do diet,z postanowieniami,i z wytrwaniem w nich.jakbym czytala o sobie! ;-))))fajnie ze znalazlas kolezanki na kijkowe spacery.pozdrawiam serdecznie!buzka!!