Wczoraj późno wróciliśmy z imprezy, więc dzisiaj dłużej pospaliśmy. Ale już jestem na chodzie, gotuję obiady, mój zgodnie z dietą, małżonkowi żurek, bo chciał "coś kwaśnego"
.Czeka nas jeszcze przyprowadzenie samochodu do domu, drobne zakupy i ponieważ pięknie świeci słońce, to myślę, że będzie długi spacerek.
Dzięki Wam kochane Vitalijki za słowa wsparcia i otuchy, bo przyznaję, że ta "czerwona kartka" trochę mnie zdołowała, ale i dała "kopa" żeby znów wrócić na uczciwe dietkowanie a zwłaszcza do zwiększonego ruchu.
belaczybella
26 lutego 2011, 16:31mnie "czerwone kartki" zawsze mobilizowały...działaj działaj kochana, nie ma co marudzić i się poddawać... idzie Ci świetnie... jak najmniej czerwonych kartek Ci życzę :)