Dużo czasu spędzam na pracach w ogrodzie. Sadzę, przesadzam, dosadzam. Dźwigam konewki z wodą, wiadra z piaskiem..... . Lepiej jak na siłowni.
Od wczoraj wróciłam do liczenia do 1000kca. Dzień zakończyłam na 879kcal. Nie wiem,czy znów się nie poddam, bo ze mną to już tak jest. A później żałuję, złoszczę się na siebie.
Dzisiaj jestem już po śniadaniu: serek homo light, 1kr. chrupkiego pieczywa i łyżeczka dżemu. (200kcal)
na obiad zupa jarzynowa nie zabielana, 2jajka sadzone na łyżeczce oliwki, surówka z marchewki (500kcal), na kolację kromka chleba razowego, trójkącik serka light,sałatka z białej kapusty z cebulą (200kcal). Mam w zapasie jeszcze 100kcal. To będzie na dwie kawy i jakiś mały owoc.
Dużo wody i herbatek owocowych. Obym wytrzymała. Zaraz jadę do fryzjera, później czas na przyjemności , może książka, może robótki na drutach nie dokończone po zimie. Miłego dnia życzę Vitalijkom.
greenka
21 kwietnia 2007, 08:14jak ja bym chciala taki ogrod miec! Uwielbiam grzebac w ziemi, przesadzac, zastanawiac sie co , gdzie, kiedy posadzic, posiac. No i bardzo lubie podlewac :))) Nie lubie urzadzen samopodlewajacych, bo kocham tak z tym wezem stac, jak "władca roslin", hahahahahaha :) Niestety rzadko mam mozliwosc zabawy w ogrodnika :( <BR> Trzymam kciuki za diete- bardzo ładny jadłospis z wczoraj, taki.... wiosenny :)
maksima
21 kwietnia 2007, 07:19za wsparcie !Trzymam kciuki za Twoją dietę!