Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
jakoś idzie ....


6 dzień.... . Byłoby lepiej, gdybym jeszcze umiała zmobilizować się do ćwiczeń. Dzisiaj miałam rano jechać na basen ale małżonek wymyślił wyjazd i zaprosił mnie rano na kawę. I to był powód, żeby na basen nie jechać. Jak zwykle. Ale zrobię 200 brzuszków.
Dopiero przed chwilą wróciłam do domu, zmarzłam, bo na dworze wieje i jest zimno. Kawa pyszna. Ćwiczyłam silną wolę, bo na kawę poszliśmy do cukierni-ciastkarni ( kawiarnie o 8.30. raczej nieczynne na Kazimierzu). Pachniało ciasteczkami, gorącymi drożdżówkami, lady kusiły kolorowymi wypiekami, kremami i czekoladami.... . A ja dzielnie wytrzymałam przy pysznej, gorącej kawie. Każdy wypad  z domu chociaż na godzinę, to zawsze godziena dalej od lodówki i możliwości podjadania. Dobrze, że mam taką zasadę, że nie jem na ulicy, a więc nie wcinak precli, czekoladek, czy zapiekanek, więc taki wyjazd do miasta nie jest  dla mnie niebezpieczeństwem niekontrolowanego podjadania.
Dzisiejszy jadłospis:
śniadanie: koktajl z kefirem 300ml.
przekąska: grejpfrut, kawa
obiad: 100g fileta z kurczaka duszonego z różnymi warzywami, talerz kapuśniaku, sałata lodowa, korniszonek.
podwieczorek: kawa , jabłko
kolacja: koktajl z mlekiem.