wczorajszy dzień zakończyłam na 1001kcal. Aż się sama dziwię,jak mi się udało... bo było i wytrawne wino 2lampki i kawałek jabłecznika. Ale to stres, wiadomo "goście jadą"... więc do 15.00. nie jadłam prawie nic a na obiad talerz barszczu ukraińskiego za 134 kcal.
Dzisiaj też się nie dam obżarstwu i gościom!! Wezmę ich sposobem. Powiem,że śniadanie zjadłam z mężem, bo oni jeszcze będą spać jak mój M. wychodzi do pracy.
Muszę kończyć, bo właśnie wstali. Miłego dnia sobie i Wam życzę.
krakusia
21 września 2006, 21:55nie daj się kobieto, nie daj się:)))...będę trzymać kciuki za twoje małe "oszustwa":)))))
Jewik
21 września 2006, 07:41Oj wiem ja dobrze jak potrafi dać w kość własna mamusia, o cudzej nie wspominając ;-) Trzymaj sie dzielnie. A poradzić sobie z mamusiami to niestety można tylko podstępem.
aniulciab
21 września 2006, 07:30pozdrowionka :)