Więc tak, w ciągu ostatnich trzech tygodni schudłam właściwie nic. Tzn. rano dziś waga pokazała 87,7 kg choć od dwóch tygodni się odchudzam. Zaczynam się zastanawiać, gdzie robię błąd. Na pewno brakuje mi ruchu, ale miałam dwa tygodnie rehabilitacji i poza pracą i przychodnią nie miałam za bardzo czasu i ochoty na ćwiczenia. Poza tym czekam na kartę do obiektów sportowych - od września zaczynam ćwiczeniowe rozpasanie. ;) Na pewno to zwiększy tempo chudnięcia. Nawet nie mówię o jakichś morderczych treningach: dwa razy w tygodniu joga (zalecenie rehabilitantki), raz aquaaerobik i dwa razy siłownia. Do tego muszę sama ruszyć angielski, bo na kurs już mnie nie stać, ale to inny temat. A co do błędów żywieniowych, to może za późno jem kolację, wczoraj np. pojechałyśmy z przyjaciółką do knajpki, owszem wybrałam łososia z rusztu z surówką (ryż ominęłam), ale to jednak kawał tłustej ryby zjedzony o 21, zdrowy? jasne, ale kaloryczny. Bo tak to nie mam pomysłów. Jem naprawdę niewiele kalorycznie, raczej nie przekraczałam 1300 kcal, ale coś jest nietak. Chyba że za mało piję... ostatnio Kasia Bosacka w jakimś programie mówiła o swojej diecie i właśnie zauważyła, że jak mniej pije w ciągu dnia, to wolniej chudnie.