Dawno nie pisałam.
Nie miałam ochoty, czasu, ani nie potrafiłam zebrać myśli by napisać coś sensownego.
Dostałam okres, więc się nie ważę.
Jem mało.
Pozwalam sobie na różne rzeczy, które w każdej diecie odchudzającej są zabronione, np: piwo, ale za to bardzo rzadko:)
Ogólnie jem mało.
Rano musli, potem jakiś owoc, albo marchewkę, potem znowu musli, potem kawę i czasem coś jeszcze.
Ogólnie rzecz biorąc nie jedząc wcale pieczywa, makaronu, ziemniaków, zup, słodyczy, powinnam chudnąć w oczach. Nic jedank takiego nie następuje. Jem mało, ale efektów brak.
We czwartek idę do gastrologa. Moje jelita pracują bardzo źle i myślę, że główną przyczną tego, że nie chudnę jest to, że źle wszystko trawię.
Co do ćwiczeń to jest ich dość mało.
Ostatnio przeprowadziłąm się na pare dni do M, bo nie chce być sama w domu. U niego jakoś tak mi głupio ćwiczyć, zresztą nie odczuwam takiej potrzeby/chęci.
Ale 3/4dnia spędzamy poza domem, więc ruchu mam co nie miara.
Żeby zapomnieć o tym co się ostatnio działo rzuciłam się w wir pracy. postanowiłam w tym roku poprawić swoją maturę tj zdać biologię. Byłam już w liceum i wypełniłam deklarację dotyczącą zdawania tylko jednego przedmiotu. Nie wiem jak to będzie wyglądać, czy będę pisała razem z jakimiś klasami, czy z takimi niedobitkami, którzy poprawiają maturę, bądź tak jak ja zdają coś po latach...
Ogólnie spotkałam się z wielką niechęcią ze strony pani dyrektor, która stwierdziła, że z takimi uczniami z zewnątrz, chcącymi zdawać maturę jest zawsze problem, bo często się w ostatniej chwili wycofują. Zapewniłam ją, że jestem zdetermionowana i się nie wycofam.
Za rok będę mogła podjąć kolejne studia. już zbieram na to pieniądze:)
mam nadzieję, że dobrze mi pójdzie ta biologia, w sumie ostatni raz uczyłam się jej 3lata temu!!!
Ale dam radę:)
Czeka mnie ciężki rok...
Dużo zajęć, dużo ambitnych planów do realizacji, praca, szkoła, szkoła, praca i... i po drodze muszę schudnąć.
Do końca roku obiecałam sobie schudnąć do 15kg.
Ale wystarczy mi jak zejdę do 55kg.
Także długa droga przede mną...