Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
balety


Wczoraj spotkałam sąsiadkę moją, która btw jest ze 3lata tylko starsza i tak od słowa do słowa, wyszło, że obie jesteśmy znudzone życiem (ona jest, ale ja przytaknęłam: ja też, żeby jej było raźniej) i postanowiłyśmy zrobić maly jump. Zamknęłam się z Moniką, moją współlokatorką w kuchni i o to co nam wyszło:
-sernik (fantastyczny)
-orzeszki (takie z masą w środku)
-sałatka (z majonezem light;p)
-jajka z majonezem light
-łosoś bardzo fajnie przyrządzony
-stos różnych kanapek


 tamci przynieśli:
-szarlotkę
-rogaliczki takie małe, francuskie
-wino
-rybkę pangę smażoną
-spagetti (w dwóch częściach;p)
-malutką Wiktorię


No i zasiedliśmy do uczty po 18, czyli wtedy, kiedy to absolutnie jeść nie powinnam. Ale co tam;p Dziś przynajmniej nie mogę patrzeć na jedzenie;p

Pogadalismy, pośmialiśmy się, pobawilismy z Wiktorią...
Powiem szczerze, że jak widzę, malutkie dziecjko, to doznaję euforii... Mogłabym je tylko trzymać na rękach, przytulać, całować... Ach... piekne=)

Poszłam spać grubo po północy, choć skończyliśmy dość wcześnie, ale trzeba było posprzątać, wykąpać się, potem jeszcze pogadaliśmy z M & M i spać...

A dziś o dziwno, waga 62,7;p
Jak, skąd?
Może przez aktywny tryb życia?

  • anutka3

    anutka3

    31 października 2008, 11:36

    ufff, już się bałam,że tą Wiktorię zjedliście, bo wymieniłaś ją tak jednym ciągiem z jedzeniem... nagrodę kupię w pon, nie ma obaw, że do wtedy zrzucę tyle kg :)