Padne, no padne! tyle katowania, tyle trudu i nędzy,przelanych litrów mineralnej i potu... Znów waga do góry(63,8). Owszem nie powiem, że nie, bo żarłam, żarłam jak szalona. Teraz trzeba zacisnąć pasa. Wszyscy dookoła chudną a ja tyje. Gdy już brakowało mi miligrama do 5 na początku to musiałam popłynąć w cug jedzenia :(