Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
tydzień 25ty dzień 1szy


Hej! Jestem.
Ostatnio ciężko mi się zorganizować, to moja wina, ale jakoś muszę to unormować, chociaż przez najbliższe dwa tygodnie będzie to trudne.
W skrócie opowiem, ostatnie dni były towarzyskie ;P
W piątek moja mama miała urodziny i zaprosiła gości, a że tutaj nie ma mojej rodziny to zaprosiła rodzinę mojego męża, bo w sumie przyjaźni się z nimi i było super, siedzieliśmy do 1szej. Nie szalałam żarciowo, tzn w kuchni poszalałam, bo trzeba było zrobić zakąski, ale sama byłam dość grzeczna, alkoholowo też, bo na drugi dzień pracowałam...
W sobotę był grill ze znajomymi, a właściwie to siedzieliśmy przy ognisku nad którym jest ruszt. Wypiłam jedno piwo, ale mięcha stanowczo za dużo wchłonęłam.
Niedziela spędzona z ludźmi u nas nocującymi i już było grzecznie.
Wczoraj miałam totalnie leniwy dzień, czyli najmniej zorganizowany, trening zamiast rano zrobiłam w południe , ale był wg planu.
Dziś sporo dnia spędziłam z kumpelą co przyjechała na kilka dni do Polski, wieczór też wspólny przy winku.
No i pracuję... I zabrakło mi czasu na V :(
W czwartek spędzę cały dzień z mamą po lekarzach, oby z efektami, bo z jej serduchem coraz gorzej...
A od poniedziałku na 10 dni mam gości, dwie rodzinki w sumie 6 osób, ale to całe szczęście goście samowystarczalni, czyli zaopatrują lodówkę i jeszcze stoją przy garach.
I bardzo ich lubię, zawsze po takich pobytach czuję w domu pustkę.
Ale największy mam ból gdzie będę ćwiczyć przez te dni, bo mimo, że mam duży dom to zagęści mi się...  Ale jakoś sobie poradzę. Nie odpuszczę.

Dziś starałam się być dietowo ok, dopóki nie kupiłam sama sobie czekoladek karmelowych i sama je zjadłam 120g!!!!!!!!!! Jadłam jak świnia po 4 cukierki jednocześnie!!!!! 
Nie ogarniam dlaczego zdarzają mi się takie rzeczy, rozum mówi nie, a ręka sama leci......
Nie do opanowania, nie mogę jeździć sama na zakupy, chyba muszę sobie zrobić takie postanowienie, bo z mężem bym w życiu ich nie wrzuciła do koszyka.....
Ale były pyszne, chociaż tyle, bo zdarzało mi się żreć rzeczy bez sensu, które mi nie smakowały. Lepiej było kupić sobie kolejny lakier do paznokci....


  • Mileczna

    Mileczna

    27 czerwca 2013, 08:26

    zdażaja się takie cukierkowe słabostki...ja w niedzilę po prstu cały dzien myślałam o chipsach i w końcu kupiłam taka malutka paczke i wcięłam...ale szczerze powiedziawszy wcale mi to aż tak nie smakowało - chyba potrzebowałam po prostu sobie zgrzeszyć :))) co do zamiennika biegania juz mam - poza sennymi marami - odkryłam siłownie niedaleko domu - mają tam kilka bierzni m.in., zamierzam tam chodzic w przyszłym miesiacy (póki co nie na bierznię:)))

  • holka

    holka

    26 czerwca 2013, 15:16

    Ale masz fajne życie towarzyskie :) zazdroszczę i super że mimo tylu pokus potrafisz się w miarę pilnować i treningów nie odpuszczasz :) No nic trzeba będzie potęsknić za Tobą jakiś czas póki lato nie minie i sezon urlopowy się nie skończy :) Życzę Wam abyście trafiły z Mamą na lekarza który zna się na rzeczy i ma możliwości aby zadziałać w kierunku udostępnienia możliwości leczenia...A czekoladki ...cóż czasem i najlepszym się zdarza ;)

  • Brusiaa

    Brusiaa

    26 czerwca 2013, 09:10

    Mniam karmelki uwielbiam nie przejmuj sie . Tu na szczescie nie ma takich pokus słodycze hiszpanskie sa okropne zastepuje je orzechami i owocami i dobrze mi to wychodzi i sa rezultaty :)))

  • MllaGrubaskaa

    MllaGrubaskaa

    26 czerwca 2013, 09:03

    Takich gości co sami się obsługują to ja też bym chciała, do mnie jak ktoś przyjeżdża to zawszę sama muszę obsługiwać. Czekoladki, no cóż nie zdarza się to przecież co dziennie, ale oby nie za często! Teraz mam ochotę polecieć i kupić bombonierkę :))

  • Kasia2701

    Kasia2701

    26 czerwca 2013, 07:08

    Ooo to rzeczywiście czekają ciebie ciężkie dni ale dasz sobie rade kochana:))) Ja przez nogę sama zakupów nie zrobię na całe szczęście bo już by poszły w ruch żelki albo cukierki szklaki jak ja to mówię mam słabość do tego. Powodzenia trzymam kciuki:)

  • AnielaKowalik

    AnielaKowalik

    26 czerwca 2013, 02:25

    Nie jak świnia, tylko jak prosiątko :) Ale bez przesady, nie zjadasz ich przecież codziennie, ani co drugi dzień - no i smakowały. Zazdroszczę tych gości - my jak zwykle sami :( A treningi koniecznie jakoś rozplanuj, nie porzucaj Toniego ;P

  • AnaWK

    AnaWK

    26 czerwca 2013, 00:50

    Ależ się u Ciebie dzieje... Przyjadą goście to nie będziesz miała czasu na takie wyskoki ze słodyczami :) Jutro potrenujesz dłużej i kalorie spalone ! :))