Wczoraj przed treningiem garść winogron
na śniadanko owsianka
potem "na mieście" byłam potwornie głodna i zamiast po np. banana sięgnęłam po liona....
obiad kawałek piersi i kromka chleba i pomidor
kolacja resztka serka wiejskiego z łososiem, dodałam kukurydzę
a wieczorem mąż mnie namówił żebym mu upiekła szarlotkę i "musiałam" spróbować, bo to był nowy przepis.... dobra była, tylko jak ja mam schudnąć jak jednego dnia był lion i szarlotka? Ale lion to musli, prawda? ..... A szarlotka to owoce ;P
Ale trening był uczciwy, wprawdzie tylko 28 minut, tak jest wg planu, ale daje wycisk.
Zresztą sama nazwa mówi za siebie Power intervals.
Teraz szybkie śniadanko i lecę z mamą na badania, więc dzisiejszy trening będzie koło południa.
Tak sobie myślę jaki przykład dajemy dzieciom, od nich wymagamy systematyczności w nauce i innych sprawach, a same.... większość pamiętników to "nie chciało mi się", "dodatkowe zajęcia?", "trening? a nie wystarczy, że w domu posprzątałam: itd
I dziwimy się, że nasze pociechy wolą kompa od nauki, po co iść na angielski, który może zmienić jakość życia jak można pogadać z kolegami (my nie idziemy na fitness, wolimy kawę z koleżanką albo seriale)
Zacznijmy od siebie, a jak dzieci zobaczą, że można z czegoś zrezygnować w imię lepszej przyszłości może pójdą w nasze ślady.
jestemaleznikam
15 października 2013, 18:26i jeszcze coś ... dzięki :):):):)
Brusiaa
15 października 2013, 17:38hehe ake sie uśmiałam dobre te porównania musze zapamietac Pozdrawiam :))
jestemaleznikam
15 października 2013, 15:15Jabłka w takiej formie też chętnie bym spróbowała :)
holka
15 października 2013, 11:21A ja właśnie żeby dzieci przypilnować póki co nie chodze na żadne ćwiczenia...bo praca na cały etat i powrót około 18-tej do domu zmęczona po ćwiczeniach powoduje,że nic mi się nie chce...jakos mi wysiłek fizyczny nie dodaje enegii,szczególnie na początku...dlatego póki co muszę skupiać się na domu... prowadzaniu i odbieraniu córki 3 razy w tygodniu z tańców itp.często nie chce mi się posprzątać nie mówiąc już o gotowaniu (dlatego dzieci chodzą na obiady do szkoły) pomimo pomocy męża,który pracuje na zmiany to wcale nie jest takie proste do ogarnięcia...przynajmniej w moim przypadku...
MllaGrubaskaa
15 października 2013, 10:19Podoba mi się Twoja teoria na temat szarlotki :))
sylaslon
15 października 2013, 09:50hahahahha...o raju jakbym siebie czytała.....hahahah Masz racje,batonik to musli a szarlotka to owoce....;) przynajmniej mozg moze tak to dbierze,jak same bedziemy tak myslec :) hihihi