Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Jak g**o w klozecie


Czy tez tak macie czasem, że kręcicie się jak gówno w klozecie? Niby jakieś założenia, jakieś plany, a tu lipa. Chciałam rzucić się na głęboką wodę WO i co? i mój organizm powiedział - WAŁA. Padałam przez dwa dni zaraz po pracy i zasypiałam na 3 godziny. Nie znoszę Hashimoto!!! Czuję, że zniszczyło mi całe moje życie. Niby wszystko ładnie, pięknie ale rezultatów brak. Tyle czasu jadłam na AIP i przynajmniej czułam się w miarę dobrze. Jednak wystarczy tydzień odstępstwa... sorry długi weekend i już kg wracają, a ja czuję się całkowicie do niczego. WO ma być dla mnie lekarstwem na oczyszczenie, ale jakoś za cholerę nie potrafię wykluczyć ryb. Wiem, że to tylko czasowa "dieta", jednak organizm mój bez białka prawie dosłownie umiera.

Na forach radzą mi albo przetrwać ten czas i zacząć najlepiej od czwartku, żeby sobotę, niedzielę odchorować, albo etapami wdrażać. Sama nie wiem co mam zrobić - więc w głowie znów kocioł. Znów czuję się poirytowana.

Swoją drogą jak patrzę na tą moją walkę wydaje mi się tak bezsensowna, że aż mam ochotę nakupować sobie ciuchów w rozmierzę 46 i nie robiąc nic czekać aż do niech przytyje.

Jedzenie zgodnie z PALEO wymagało ode mnie przebudowania swojego życia na max. I co mi to dało??? Oprócz tego, że nie jestem wówczas zmęczona i poirytowana to nic, bo jak się okazało po ostatnich badaniach na "magicznej wadze" tłuszczu mam tyle, ze osoba chorobliwie otyła tyle ma. Ćwiczę przecież siłowo 2x w tyg, są to na prawdę ciężkie treningi, które w sumie powinny sprawić ze tłuszcz się zmniejszy!. Ćwiczę od ponad roku!!! I co??? i skład ciała mam jak osoba z otyłością!!!

Czuję się mocno sfrustrowana i chyba już załamana. Stan marazmu mnie na max dopada. Bo po co robię to wszystko jak nic a nic się nie poprawia?!

Jest co prawda jakaś cząstka mnie, która chce jeszcze walczyć (a w głowie taki wielki napis: "PO CO?!!!").

Wg wskazań dla osób z Hashimoto powinnam skupić się na lekkim a długim cardio (które u mnie póki co nie jest lekkie ale krótkie). Więc jeśli jakimś cudem zduszę tą NIECHCICĘ wewnątrz mnie, to jakimś cudem spróbuję: 4x w tyg NW, 2x w tyg siłownia, 1x w tyg basen. Do tego WO (o ile przetrwam dzisiejszy dzień bez ryby).

Na początku spróbuję tak od przyszłego tygodnia. Małymi kroczkami... tydzień za tygodniem. I zobaczę do czego doprowadzi ta droga.

Ale znów czuję się jak gówno w klozecie (szloch).

  • angelisia69

    angelisia69

    17 listopada 2016, 06:08

    https://aktywniezniedoczynnoscia.com/2016/09/21/ratunku-nie-moge-schudnac-mam-niedoczynnosc-tarczycy/ moze cos pomoze?

  • angelisia69

    angelisia69

    16 listopada 2016, 16:47

    ciezko mi napisac cos rzetelnego,bo nie wiem jak dziala organizm z problemami hormonalnymi.Ale wiem ze wlasnie stres wywolany cwiczeniami zle wplywa na tarczyce i te sprawy.Robilas juz WSZELAKIE badania?na nietolerancje,na alergie ukryte itd?Sprobowac nowego planu zawsze mozesz,a nóż widelec okaze sie droga do sukcesu?