Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Jestem sobą, a to czasem dużo trudniejsze niż udawanie że jest się kimś innym.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 8244
Komentarzy: 69
Założony: 10 listopada 2015
Ostatni wpis: 16 listopada 2016

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Harrisa

kobieta, 44 lat, Tarnów

170 cm, 73.10 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: Do końca 2016 r. - 65 kg

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

16 listopada 2016 , Komentarze (2)

Czy tez tak macie czasem, że kręcicie się jak gówno w klozecie? Niby jakieś założenia, jakieś plany, a tu lipa. Chciałam rzucić się na głęboką wodę WO i co? i mój organizm powiedział - WAŁA. Padałam przez dwa dni zaraz po pracy i zasypiałam na 3 godziny. Nie znoszę Hashimoto!!! Czuję, że zniszczyło mi całe moje życie. Niby wszystko ładnie, pięknie ale rezultatów brak. Tyle czasu jadłam na AIP i przynajmniej czułam się w miarę dobrze. Jednak wystarczy tydzień odstępstwa... sorry długi weekend i już kg wracają, a ja czuję się całkowicie do niczego. WO ma być dla mnie lekarstwem na oczyszczenie, ale jakoś za cholerę nie potrafię wykluczyć ryb. Wiem, że to tylko czasowa "dieta", jednak organizm mój bez białka prawie dosłownie umiera.

Na forach radzą mi albo przetrwać ten czas i zacząć najlepiej od czwartku, żeby sobotę, niedzielę odchorować, albo etapami wdrażać. Sama nie wiem co mam zrobić - więc w głowie znów kocioł. Znów czuję się poirytowana.

Swoją drogą jak patrzę na tą moją walkę wydaje mi się tak bezsensowna, że aż mam ochotę nakupować sobie ciuchów w rozmierzę 46 i nie robiąc nic czekać aż do niech przytyje.

Jedzenie zgodnie z PALEO wymagało ode mnie przebudowania swojego życia na max. I co mi to dało??? Oprócz tego, że nie jestem wówczas zmęczona i poirytowana to nic, bo jak się okazało po ostatnich badaniach na "magicznej wadze" tłuszczu mam tyle, ze osoba chorobliwie otyła tyle ma. Ćwiczę przecież siłowo 2x w tyg, są to na prawdę ciężkie treningi, które w sumie powinny sprawić ze tłuszcz się zmniejszy!. Ćwiczę od ponad roku!!! I co??? i skład ciała mam jak osoba z otyłością!!!

Czuję się mocno sfrustrowana i chyba już załamana. Stan marazmu mnie na max dopada. Bo po co robię to wszystko jak nic a nic się nie poprawia?!

Jest co prawda jakaś cząstka mnie, która chce jeszcze walczyć (a w głowie taki wielki napis: "PO CO?!!!").

Wg wskazań dla osób z Hashimoto powinnam skupić się na lekkim a długim cardio (które u mnie póki co nie jest lekkie ale krótkie). Więc jeśli jakimś cudem zduszę tą NIECHCICĘ wewnątrz mnie, to jakimś cudem spróbuję: 4x w tyg NW, 2x w tyg siłownia, 1x w tyg basen. Do tego WO (o ile przetrwam dzisiejszy dzień bez ryby).

Na początku spróbuję tak od przyszłego tygodnia. Małymi kroczkami... tydzień za tygodniem. I zobaczę do czego doprowadzi ta droga.

Ale znów czuję się jak gówno w klozecie (szloch).

14 listopada 2016 , Komentarze (6)

Dziś zaczynam oczyszczanie organizmu, wg diety dr. Dąbrowskiej. Pierwszy raz spotkałam się z tą dietą na forum dotyczącym Paleo i protokołu autoimmunologicznego. Jedna z uczestniczek, która tak jak ja je wg PALEO poradziła mi zrobić oczyszczanie organizmu, z uwagi na moje Hashimoto i związane z tym objawy. Szczególnie chodzi mi o "uleczenie" jelit, z którymi mam ciągle problemy. Przy PALEO jem dużo mięsa i możliwe, że porobiły mi się złogi, więc chcę sprawdzić czy przy detoksie dr. Dąbrowskiej będę się czuła lepiej. Jest to co prawda wbrew moimi zasadą, bo teoretycznie trenując siłowo nie powinnam żywić się jedynie warzywami i owocami, ale bardzo chce oczyścić organizm, żeby potem nie mieć większa przyswajalność substancji odżywczych.

Trzymajcie za mnie kciuki, bo życie bez ryb i mięsa będzie dla mnie bardzo trudne.

Z ćwiczeń na dziś:

- poranna tabata

- trening siłowy

3 października 2016 , Komentarze (4)

Stanęłam dziś rano na wadze i jak to przed okresem ciut więcej się pojawiło - nie cały 1 kg ale jednak... Cm też nie fajne bo ciało całe napuchnięte od wody.

Wczoraj udało mi się wreszcie wydrzeć mojego na NW. Szło mi się super. Prawie 10 km w 1,5 godz. Do tego od 1 października podjęłam kilka wyzwań żeby się bardziej zmotywować.

Moje wybrane wyzwania:

1. http://vitalia.pl/index.php/mid/139/fid/1793/wyzwania/odchudzanie/challengeId/3737/name/1000min-cwiczen-w-pazdzierniku-

2. http://vitalia.pl/index.php/mid/139/fid/1793/wyzwania/odchudzanie/challengeId/3793/name/15-minut-dziennie-HULA-HOP

3. http://vitalia.pl/index.php/mid/139/fid/1793/wyzwania/odchudzanie/challengeId/3766/name/SQUATS-1-X-30-X-

4. http://vitalia.pl/index.php/mid/139/fid/1793/wyzwania/odchudzanie/challengeId/3807/name/Brzuszki-wyzwnie-na-pazdziernik

Chcę do końca miesiąca zrzucić 5 kg. Jest to możliwe, chociaż przez to, ze chce rzucać fajki może być utrudnione.

Jedzenie już rozplanowane (przynajmniej obiady).

Śniadanie: sałatka z sosem vinegre + koktajl białkowy w dni treningowe

II Śniadanie: Ryba z warzywami

Obiad: Leczo / bigos / wątróbka (TANIO i SMACZNIE)

Kolacja: Zupa +  koktajl białkowy w dni treningowe

30 września 2016 , Komentarze (4)

Mimo tego, że już trochę schudłam nadal czuję się gruba. Szczególnie przed okresem gdy woda zatrzymuje się w organizmie wyglądam jak morświn.

Byłam wczoraj na siłowni - bossski trening personalny miałam na pupę i uda. Jedynie co mi przeszkadzało to moje odbicie w lustrach. Zwisy ramion, wydęty brzuch...

Zwykle czuję się komfortowo na siłowni. Nigdy też tzw. dni przed okresem nie były dla mnie tak męczące... a tym razem no załamka.

Chcę w końcu z przyjemnością popatrzeć na siebie w lustrze, chce czuć się ładna i zadbana. Wiem, że mogę dać z siebie więcej i wreszcie osiągnąć sukces. Brak mi tylko ostatnio siły i samodyscypliny.

Zaczyna się październik więc trzeba spiąć tyłek i pokazać samej sobie na co mnie tak na prawdę stać.

28 września 2016 , Komentarze (4)

Wczoraj miałam piękny plan iść na siłownię i zrobić CARDIO, jednak na śmierć zapomniałam, że mam dentystę. No i niby ok - plany można pozmieniać, ale spędziłam u dentysty ponad godzinę i wróciłam do domu ze zdrętwiałą od znieczulenia połową twarzy i oczywiście lżejsza, tylko że nie o 1-2 kg a o 150 zł.

Co gorsze moje problemy z zębami ciągną się już długo i końca nie widać. Teraz mam w leczeniu kanałowym 3 zęby, a co jeszcze mnie czeka kto to wie. Fatalnie odbija się to na moim budżecie, a przez to też na samopoczuciu i nerwach.

Po takiej wizycie nie chce mi się już nic.

Zastanawiałam się nad tym gdzie mogę przyoszczędzić kasę na dentystę. I jedyne słuszne rozwiązanie to rzucić fajki. Prosto się mówi ale trudniej zrobić. Zobaczymy jak mi pójdzie - zacznę od początku października.

Inne miejsce gdzie notorycznie mi wycieka kasa to sklep spożywczy. Zdrowa żywność wcale nie jest tania, tak jak mówią co poniektórzy. Ok, ja się zgodzę, że warzywa i owoce sezonowe nie są drogie ale mięso i ryby już tak. Szczególnie że ja na Paleo w wersji AIP nie mogę dokarmiać się makaronem, ryżem czy nabiałem, więc kasa leci w kosmos. W tym zakresie jedyne co mogę zrobić to przeanalizować do przodu menu i gotować na dwa dni na raz, i trzymać się wyznaczonego planu.

Na dziś tyle żali. Pójdę na siłkę to mi mam nadzieje przejdzie.

26 września 2016 , Komentarze (4)

W domu jest nie fajnie. Szczególnie weekendy to porażka. Mój partner przyjeżdża tylko na weekendy i przez to króluje mu dewiza - hulaj dusza, piekła nie ma. On ma poważną nadwagę, a dokładnie to już z BMI wychodzi, że ma otyłość. Od 2 miesięcy nie jestem go w stanie wyciągnąć ani na basen ani na kije (innych form aktywności nie uznaje "w tłumie"), przez co rozwala mi cały weekend. W sobotę rano chciałam iść na step na 9 rano, ale że się w piątek zadeklarował, że idziemy na basen na ta samą godzinę to nie poszłam. Oczywiście z basenu nici - bo on chce się wyspać, a po 10 to już tłumy na basenie :(. Chciałam iść na kije wieczorem - to znów mu za zimno, i że nie ma odpowiednich ciuchów. Ale na rynek na food trucki w niedziele nie było problemu iść.

Tak więc postanowiłam, ze od przyszłego weekendu nie patrzę na to, o której on ma zamiar wstać czy co ma ochotę robić. Na 9:00 pójdę na step, a potem będzie chciał iść na basen to pójdzie, nie będzie chciał iść to ja przynajmniej nie będę miała wyrzutów sumienia, że treningu nie zrobiłam.

Nie mam pojęcia jak go motywować

Dobrze przynajmniej, ze robię ta Tabatę rano. Mam pożyczony ketellbell od koleżanki i macham sobie przy Tabacie 8 kg. Szczerze powiem, że nie jest to łatwe. Jednak mogłam zatrzymać się na 4 lub 6 kg, bo tego ćwiczenia co chciałam nie jestem w stanie robić takim ciężarem w szybkim tempie.

Miało być to:

A jest to lub to:

   

Powoli zaprzyjaźniam się z nasionami chia. Tyle słyszałam o ich wspaniałych właściwościach, że postanowiłam spróbować. Zrobiłam coś w formie budyniu na bazie mleka kokosowego, mleka bez laktozy, gorzkiej 70% czekolady i odrobiny ksilitolu. Muli niesamowicie, ale mała porcja wystarczy w ramach śniadania do kawy. Następnym razem zamiast czekolady dam truskawki (jednak czekolada nie jest moim ulubionym smakołykiem), i bez mleka kokosowego. Myślę, ze mleko bez laktozy wystarczy spokojnie, a do niego truskawki, lub zmiksowana gruszka.

W pracy spotkała mnie pewna przykrość - usłyszałam, że jestem niereprezentatywna bo jestem gruba. Najpierw było mi przykro, nawet bardzo, potem stwierdziłam, że będzie to dla mnie kolejną motywacją. Że jak nie będę miała ochoty ćwiczyć to wtedy będę przypominać sobie jak mnie inni odbierają i jak się wtedy czułam.

Na dziś w planach mam Tabatę (zrobiona z samego rana) i trening personalny na siłowni.

Trzymajcie kciuki 8)

23 września 2016 , Komentarze (4)

Niestety straciłam cierpliwość do Vitalii. Tak często mnie wyrzucało ze strony, albo wywalało wpis, że przestałam tu zaglądać. Dziś mam nadzieję, że się uda cokolwiek napisać.

Ogólnie jest ok. Co prawda waga mi się popsuła, więc nie wiem ile aktualnie ważę, ale jem czysto i czuję się ok. Chcę wrócić do codzienne go spisywania tego co jem, bo obawiam się, ze kalorycznie znów jest za mało.

Przez okres wakacji moimi ćwiczeniami były głównie wypady w góry. Zdecydowanie poprawiło to moją kondycję i ogólną wytrzymałość mięśniowa. Teraz powoli wracam na siłownię. Cieszy mnie to okropnie, bo jednak siłownia i ciężary to mój żywioł.

Wbrew temu co czytam na temat Hashimoto, postanowiłam spróbować TABATĘ. Będę się pilnie obserwować i mam nadzieję, że będzie ok. Póki co dziś drugi dzień robię ją rano. Czuję się po tym jakbym pożądane espresso wypiła.

Jest to heroiczna decyzja i niestety powodowana niskimi pobudkami. Koleżanka ćwiczy z tą samą trenerką co ja i ma o wiele lepsze efekty (pewnie też przez to, że nie ma problemów z tarczycą), ale jednak mnie to ruszyło. Więc dodatkowo chcę pobudzić metabolizm.

Wczoraj było 100 dni do końca roku. Mam zamiar w tym czasie wykonać 100 treningów, a przynajmniej 100x zrobić TABATĘ.

Dziś kolega ma mi przywieźć kettellbell i chce go włączyć go do codziennych ćwiczeń. Na pewno jako ćwiczenia na brzuch i żeby podreperować moje słabiutkie ręce.

Trzymajcie kciuki za mnie - bardzo was proszę.

20 czerwca 2016 , Komentarze (1)

Moje jedzenie w weekend się zanieczyściło. Głównie przez to, że robiłam własnoręcznie remont balkonu i ani nie miałam sił ani czasu żeby robić jedzenie.

Za to odpaliłam konto na getactive.pl - portal Chodakowskiej z ćwiczeniami. Na szczęście nie są to długie treningi - od 15 do 30 min, więc komponują się w plan mojego dnia. Oprócz tego można dodawać inne aktywności, więc ogólnie powinno być ok.

Dziś już jedzenie PALEO 100%!!!

Śniadanie: ryba wędzona

II Śniadanie: Pomidorki koktajlowe

Obiad: Leczo

Kolacja: Filet z kurczaka grillowany z warzywami

14 czerwca 2016 , Komentarze (2)

Coraz częściej myślę o wakacjach. Jak wam pisałam, planuję wyjazd w góry. Trasa od schroniska do schroniska (lub pola namiotowego). Bez dostępu do świeżych produktów, warzyw i owoców. Z uwagi na to, ze protokół autoimmunologiczny wyklucza gluten i nabiał sytuacja z mim żywieniem robi się stresogenna. Oczywiście mogę wybrać półśrodki typu konserwy lepszej jakości, kabanosy w termozgrzewalny opakowaniu, ryby w puszce, ale wolałabym uniknąć takich cudów.

Staram się wic ruszyć głową co mogłabym zabrać z sobą, co byłoby zgodne z poniższą listą.

Pierwsza myśl to (jak pisała Naturalna! ) to suszone owoce i warzywa. Mogłabym zrobić bądź kupić chipsy z buraka, marchewki, selera, jabłka. Kupić suszone morele, rodzynki, truskawki, płatki kokosa, daktyle czy żurawinę. Szczególnie owoce dadzą mi dużo energii. Do tego świetnym pomysłem Naturalna! jest zabranie oleju kokosowego - zwykle na nim smażę, ale kiedyś jadłam go łyżeczką (nie fajne uczucie, ale jak to tłuszcz daje sytość). Myślałam też o ogórkach kiszonych i kapuście (takie w woreczkach). No i w sumie problem jest wyłącznie z białkiem. W schronisku w sumie mogłabym zjeść kiełbasę (wiem, wiem że nie zdrowe, ale jakiś procent mięsa tam jest), ale na trasie której jeden odcinek ma liczyć około 20-30 km to ciut za mało. Wpadłam więc na pomysł odżywek białkowych. W osiedlowym klepie z suplementami, miły Pan zaproponował mi, że ścignie mi białko bezglutenowe i bez laktozy - no chwała mu jeśli mu się to uda. Jednak w wariancie awaryjnym sięgnęłam po mniej konwencjonalne rozwiązanie - mleko dla niemowląt. Okazuje się, że NAN1 EKSPERT jest bez laktozy i bez glutenu. Więc jeśli się nie uda namierzyć odżywki to kupie mleko dla dzieci. Jest bardzo odżywcze i powinno się sprawdzać - ciekawe tylko jaki ma smak.

I co wy na to???

Nie chcę przez Hashimoto rezygnować z marzeń, z gór i  wyzwań. Na wszystko można znaleźć jakieś rozwiązanie.

13 czerwca 2016 , Komentarze (3)

Od tygodnia kostka mi doskwiera. Opuchlizna powoli znika, ale jeszcze nie jestem w stanie skakać na tej nodze. Kupiłam nawet stabilizator i dzięki niemu jest dużo lepiej (choć kasy mi strasznie szkoda było, to jednak się opłacało). Wczoraj już nie wytrzymałam i włączyłam Chodakowską "Metamorfoza" wersja z piłką. Zamiast przeskoków robiłam wykroki i trening jakoś zleciał. Dziś niestety znów mi noga doskwiera, a musze ją wykurować na 2 lipca - jadę w Tatry Słowackie!!!

W swojej grupie na fb, rzuciłam wczoraj dziewczyną wyzwanie - 100 dni aktywności fizycznej. Nie ważne jakiej - od siłowni, przez NW, rowery, po pielenie ogródka. Ważne żeby się ruszać!!!

Z uwagi na Protokół autoimmunologiczny stwierdziłam, że musze planować obiady z wyprzedzeniem. Jednak nie da się przy tym sposobie odżywiania iść na żywioł. Wykluczam coraz bardziej nawet względnie przetworzone posiłki - typu ryba z puszki. Jednak coś jeść trzeba. Zahaczyłam więc o stronę Ani Lewandowskiej. To prawdziwa kopalnia pomysłów. Ania otworzyła niedawno serwis dietetyczny i zastanawiam się nad wykupieniem sobie u niej diety. Głównie z powodu tego, ze nigdzie indziej nie widziałam diety zarazem bezglutenowej jaki i bez nabiałowej - a u niej właśnie jest. Póki co jednak się powstrzymuje, bo ost 2 tyg lipca spędzę w górach - a tam nie będę mogła aż tak wybrzydzać. Jak dotrę do schroniska to pół biedy- zje się bigos, albo jakąś zupę. Natomiast na polu namiotowym nie mam pojęcia czym będę się żywić. Jeśli macie jakieś pomysły co zabrać w długą trasę po górach, co byłoby bezglutenowe i bez nabiałowe i nie zepsuje się po drodze to proszę piszcie.

A to moje pomysły (moje nie moje bo zapożyczone od Ani Lewandowskiej) na obiady w tym tygodniu:

Poniedziałek: botwinka zasmażana z filetem z kurczaka

Wtorek: Pasta z wątróbki zapiekana w cukinii

Środa: Szaszłyki z warzywami

Czwartek: Spagetti z cukinii z mięsem mielonym

Piątek: burger z tuńczyka (zamiast bułki)

Sobota: Zupa krem z soczewicy

Niedziela: Gulasz z indyka

Pewnie znając życie wkradną się tam jakieś modyfikacje, ale plan jest!