Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Dzień -77 czyli 14 dzień diety




Znowu miałam dzień dziecka: spałam do 9 :)  Jestem w miarę wypoczęta fizycznie, ale zmarnowana psychicznie.... Mam o czym myśleć ostatnio: boję się powrotu do pracy, musimy znaleźć nianię, bo należymy do tych nieszczęśliwców, którzy babcię i dziadków mają daleko daleko, więc nie mogą liczyć na ich pomoc. Myśl o tym,że pół wypłaty oddam na nianię,  a w razie jakichkolwiek problemów np. zdrowotnych małego będę musiała brać urlop/opiekę na dziecko martwi mnie, ponieważ w mojej pracy szef nie akceptuje zwolnień chorobowych, urlopów na żądanie etc... więc pewnie długo w tej pracy nie zabawię:) Jak widzę i słyszę kampanie społeczne pt. "mama wraca do pracy" to mnie trafia, bo są one przykładem wielkiej teorii, która z praktyką ma tyle wspólnego co dziwka z dziewicą!!!
Dojrzewam powoli do swojego biznesu, coś tam w głowie mi się narodziło. Zobaczymy- może się uda:)

aaaa wczoraj spotkałam mamę kolegi... Która opowiadała mi,że jest na diecie i je dziennie 600kcal.... wow- przesada, ale to jej sprawa. Powiedziałam jej,że ja też walczę z kg po ciąży, a ona mi na to: "oj dobrze by było gdybyś schudła więcej niż to co przytyłaś przez ciążę i żebyś ważyła dużo mniej niż przed ciążą....". Kurwa-> chyba widzę jak wyglądam i nikt, a w szczególności obca poniekąd baba nie będzie mi mówić,że powinnam tyle i tyle schudnąć.... 


Cóż ja to dzisiaj dobrego zeżarłam? :)
Śniadanie: mała bułeczka z łososiem wędzonym+ kawa (niestety z mlekiem): 300kcal
Obiad: 100g kotleta mielonego +2 mini młode ziemniaki: 380kcal
I pewnie znowu skończy się na 3 daniach zamiast 5.....
CD:
Podwieczorek: jabłko=>100kcal
Kolacja: arbuz=>180kcal
SUMA: 1060kcal