Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Ćwiczyłam...

Wczoraj wykonałam swój zaplanowany trening ok. 1 godz. Trochę skakałam na skakance, trochę brzuszków, rozciąganie...W podsumowaniu pierwszy raz oceniłam trening jako "zbyt łatwy". Po skakance też nie czułam zbytniego zmęczenia. Przypominam sobie jak byłam zmęczona po pierwszych treningach, zdyszana, nie mogłam złapać tchu... Z tego wynika,że jestem w lepszej formie i rzeczywiście czuję się lepiej. 
Na wadze znów 65. Cieszę się, że się utrzymuje. Już wiem ,że na piątkowe ważenie pracuję właśnie teraz. To jakaś magiczna granica. Myślę,że gdy ją pokonam, będzie już z górki.
A wczoraj dodatkowo odśnieżałam podwórko. Mrozik, śnieg, spokój- sprawiało mi to przyjemność. Takie proste czynności pozwalają mi odpocząć. M. był zdziwiony, gdy wrócił z pracy, że miałam tyle siły.
Mój pamiętnik miał być dla mnie, o mnie...
Miałam nie wspominać o dzieciakach i M.
Niezbyt mi się to udawało.
I tak długo wytrzymałam.
Więcej grzechów nie pamiętam.
Postaram się trzymać tej zasady.
Jeszcze 3 tygodnie na Vitalii, a co później?
Zaczynam się zastanawiać.
  • Jabluszkowa

    Jabluszkowa

    22 stycznia 2013, 11:22

    Kondycja Ci się poprawia. Oby tak dalej :)

  • szabadabada

    szabadabada

    22 stycznia 2013, 10:34

    Tak to było i u mnie, od krótkich relacji o postępach w odchudzaniu aż do osobistych wyznań i wynurzeń. (zupełnie niepodobne do mnie! ) To jest magnetyzm Vitalii, gwarantuję Ci, że po tych 3 tygodniach wcale nie uciekniesz stąd ;)