Na wadze znów 65. Cieszę się, że się utrzymuje. Już wiem ,że na piątkowe ważenie pracuję właśnie teraz. To jakaś magiczna granica. Myślę,że gdy ją pokonam, będzie już z górki.
A wczoraj dodatkowo odśnieżałam podwórko. Mrozik, śnieg, spokój- sprawiało mi to przyjemność. Takie proste czynności pozwalają mi odpocząć. M. był zdziwiony, gdy wrócił z pracy, że miałam tyle siły.
Mój pamiętnik miał być dla mnie, o mnie...
Miałam nie wspominać o dzieciakach i M.
Niezbyt mi się to udawało.
I tak długo wytrzymałam.
Więcej grzechów nie pamiętam.
Postaram się trzymać tej zasady.
Jeszcze 3 tygodnie na Vitalii, a co później?
Zaczynam się zastanawiać.
Jabluszkowa
22 stycznia 2013, 11:22Kondycja Ci się poprawia. Oby tak dalej :)
szabadabada
22 stycznia 2013, 10:34Tak to było i u mnie, od krótkich relacji o postępach w odchudzaniu aż do osobistych wyznań i wynurzeń. (zupełnie niepodobne do mnie! ) To jest magnetyzm Vitalii, gwarantuję Ci, że po tych 3 tygodniach wcale nie uciekniesz stąd ;)