Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Jak ja lubię poniedziałek...

Wszystko wraca do normy. Od piątku imprezki: najpierw koleżeńska, w sobotę imieniny siostry i szwagra, w niedzielę małe poprawinki, kawa, ciasto... Nie mogło być dobrze. Po co mi to? Nie dość, że były oczywiście odstępstwa od mojej diety, to zero ruchu, stres i dzisiaj czuję się okropnie. Brzuch jakiś taki duży i rozgardiasz w domu. Znowu zaczynam sobie wszystko układać...A było już tak fajnie. Czułam kontrolę i byłam naprawdę w dobrej kondycji. Co się ze mną dzieje? Fakt, jestem przeziębiona i zmęczona, ale wracam na właściwe tory.
Jeszcze 7 dni abonamentu na Vitalii- moja wiara w jakikolwiek spadek wagi w tym tygodniu- bliska zeru! Mój cel - osiągnąć wiarę, stabilizację i dobre samopoczucie sprzed weekendu. To da się z pewnością zrobić. I zlikwidować tą opuchliznę brzuszną.
Pamiętaj, robisz to dla siebie!