Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Rachunki...

Dzień zaczynam od płacenia rachunków. Włączam internet i...najpierw zaglądam do pamiętnika. Jutro mam się oficjalnie zważyć. Dzisiaj znowu 65. Dlaczego nie chudnę? 
Wczoraj nadrobiłam w końcu zaległy trening. Nie zmęczyłam się nawet troszeczkę. Tu efekty są chyba najlepsze! Po skakance zero zadyszki. Jestem w znacznie lepszej formie, ćwiczenia są dla mnie zbyt łatwe, przerwy za długie, ogólnie nudzę się, ale ćwiczę dla czystego sumienia. Dojrzewa myśl o jakiejś dodatkowej aktywności, chyba w grupie- muszę coś wymyślić.
Jem naprawdę mało, piję wodę, ale nie wypijam całej butelki, nic słodkiego, ciemny lub chrupki chlebek, wędlinka drobiowa, sałata, warzywa, owoce...regularne posiłki. Jestem uparta, nie dam się. Wyobrażam sobie 5 kg cukru, których chcę się pozbyć. Naprawdę są ciężkie. Kilogram z brzucha, po kilogramie z ud i zostają jeszcze 2 na resztę ciała. Boże, jaka będę szczupła! Tylko kiedy? Czy starczy mi cierpliwości i samozaparcia?Nie wiem, czy przedłużyć dietę na Vitalii, mam do 10 lutego i co dalej?Podobno nie wchodzi się 2 razy do tej samej wody. Nie wiem, co robić, muszę to sobie jeszcze przemyśleć. Mam dzisiaj dużo wątpliwości... Trzeba zapłacić rachunki, bo nie ma nic za darmo...
  • fons0

    fons0

    1 lutego 2013, 19:14

    Pięknie! Stabilizacja jest! Ja się też ostro zawzięłam, ale jeszcze się nie ruszam:) Nie wiem, czy powinnam się uśmiechać w tym miejscu, ale jakoś mnie to bardzo nie smuci. Po niedzieli będę trochę wolniejsza, może się uda.:)

  • alexxx1

    alexxx1

    1 lutego 2013, 09:59

    Zajrzyj do mnie :) może coś ci pomogę :)

  • Jabluszkowa

    Jabluszkowa

    31 stycznia 2013, 11:26

    Gratuluję kondycji :) A mierzysz się? Może cm spadają a waga stoi? Jeśli tak jest to nie ma co się przejmować :)