Narzekam na pogodę bez mała codziennie: co chcę wyjść, to poda, siąpi, leje. Usiadłam wreszcie do kompa i folguję myślom...od kilku dni chore ramię nie pozwala mi na śledzeniu portalu. W piątek podano, że znowu schudłam: niewiele, ale zawsze coś, czyli "posuwam się" w dobrym kierunku...Jak człowiekowi coś dokucza, wtedy ma chęć właśnie na to: tak jest ze mną w tej chwili. Poszłabym z kijami zdaje się na cały dzień, ale muszę oszczędzać bark. "Sukin kot" boli, że nie bardzo mogę na nim nawet pospać...Trzeba jakoś przeżyć tę niedyspozycję. Oby pogoda się poprawiła. Też uciska na mózg taka zgnilizna w powietrzu...W TV prognozują następne erupcje wulkanów i to dopiero będzie się działo: widoczność słaba i ciemnawo-szarawo się stanie w Europie. Oczywiście, przy zachodnio-północnym wietrze! Dobrze, że to tylko gdybanie... może się coś lepszego zdarzy? Oby! Ma być cieplej...i tą optymistyczną myślą zakończę ....Chudnijcie dziewczyny, chudnijcie...
uleczka44
31 maja 2010, 22:31bolący bark i kijki nie idą w parze, niestety. Miałam 3 lata temu operację barku. Rehabilitowałam go potem ponad rok. Bolało sakramencko, i też wtedy marzyłam o kijach. Będzie dobrze, tylko trzeba trafić na dobrego rehabilitanta.
Krynia1952
31 maja 2010, 21:56Pięknie narzekasz Helenko-wiem co to znaczy ból barku czuje to do dziś choć od rehabilitacji minął miesiąc.Pozdrawiam cieplutko i życzę większej pogody DUCHA:)))
baja1953
31 maja 2010, 18:44Witaj... Współczuję, że niedomagasz...Pewnie w taką wilgotną pogodę bardziej odczuwasz ból... No i ćwiczyc nie można... Ma być cieplej? Az wierzyć się nie chce, ani razu w tym roku nie założyłam letnich ciuchów.... Pozdrawiam;)