Ostatnie tygodnie ćwiczyłam w domu. Jakoś zdrowie zaczęło mi dopisywać. Pozbyłam się wreszcie przeziębienia i obronną ręką wyszłam z zapalenia korzonków, które atakują mnie kilka razy w roku. Także i mąż wrócił wyleczony i ma się dobrze. Dziś pojechał do Kajetan k/ Warszawy na badania po chorobie onkologicznej gardła.
Wczoraj była piękna jesienna pogoda. Udało mi się przewietrzyć samotnie kije. Tym razem nie było ze mną pieska. Jest zakochany. Wraca do domu strasznie zmęczony. Kładzie się na legowisko i za chwilkę rozlega się głośne chrapanie. Biedaczysko schudł niemiłosiernie.
baja1953
19 listopada 2010, 16:06Gratuluję;) Pięknie uwinęłaś się z kilogramami!! Podziwiam..:) Moje kije kurzą się okrutnie... jakoś bardziej pasuje mi rower...Dziś tez byłam na wyprawie 28 km, ale frajda;) Cmok:)
uleczka44
19 listopada 2010, 13:06Dziękuję za zyczenia i pozdrawiam.
Valentina
18 listopada 2010, 19:34Dbasz o siebie to i zdrówko dopisuje :) Bardzo sie ciesze, buziaki :)
uleczka44
16 listopada 2010, 07:28Samotne spacery z kijkami sa dla mnie wielkim relaksem. Lubie je. A Twój piesio musi być okrutnie zakochany, biedaczysko. Mam nadzieje, że przynajmniej z wzajemnością, skoro po randach zasypia i chrapie.
HannaStrozyk
15 listopada 2010, 22:07mniej kilo to i zdrowie zaczyna dopisywac bo wlasnie robimy to dla zdrowia.Gratuluje ladnie ci idzie. Pozdrawiam