W sumie licząc to, co przytyłam po świętach schudłam prawie 3 kilogramy i to właściwie w 3-4 dni.. wiadomo, że na początku waga spada najszybciej, ale to daje mi motywację i przekonanie, że się nie poddam i że to wcale nie jest trudne ;)
Za miesiąc idę na koncert osoby, o której wspominałam w poprzednim poście - Zeusa ( taak, stąd mój nick.. ) i to będzie kolejny przystanek na mojej drodze. Oczywiście o ile mnie tam wpuszczą, bo to w klubie, a do 8-nastki jeszcze trochę mi brakuje... ;)
Od jutra zaczynam biegać z moją przyjaciółką - Pauliną.. Mam nadzieję, że się nie poddam, bo za ostatnim razem po tygodniu czy dwóch odpuściłam, mimo, że bieganie zaczynało mi już sprawiać przyjemność.. Właściwie nie wiem, dlaczego się poddałam, ale wierzę, że teraz się uda. Za oknem świeci słońce, może to dobry znak. Być może ten rok będzie lepszy, niż poprzedni.
pati94
5 stycznia 2013, 21:51A jaką dietę stosujesz?
ThePursuitofHappyness
5 stycznia 2013, 13:35Będzie lepszy :D i dasz radę, będę kciuki trzymać !!!