Nie pisałam długo ale to nie znaczy, że nic nie robiłam. Jestem jakoś w 5 dniu 3 tygodnia diety, chociaż zjadłam podczas niej 2 tortille z kebabem i 2 lody. Cóż. Nie żałuję ani trochę, bo niczego to nie zmieniło. Zdecydowałam, że raz w tygodniu będę jeść coś 'zakazanego' i w miarę się z tym trzymam a moja waga wcale jakoś bardzo na tym nie cierpi. Prawda jest taka, że kaloryczność takiej tortilli i zwykłego obiadu wcale jakoś bardzo się nie różni. Czemu o tym piszę? Bo zazwyczaj kiedy zjadłam coś, czego nie powinnam, kończyło to całą moją dietę. Właśnie dlatego nie mogłam schudnąć. Teraz jest inaczej i wierzę, że w końcu dam radę, bo czemu miałabym nie dać? Nie jestem na żadnej "internetowej" diecie. Jestem na diecie ułożonej przez dietetyka, tyle, że dla koleżanki mojej mamy. Modyfikuję ją trochę pod siebie ale w większości jednak staram się jej przestrzegać. Jest idealnie. Z siłownią bywa różnie, ostatni raz byłam tam we wtorek ale to przez szkołę - trzeba wszystko poprawiać i brakuje mi już czasu, choć chęci oczywiście też, nie ma co się usprawiedliwiać. Najważniejsze, że chudnę. Nie chcę już stracić 10 kilogramów w miesiąc. Jeśli uda mi się to osiągnąć w 2-3 miesiące to też będzie bardzo dobrze. Jasne, że wolałabym mieć idealną figurę na lato. Tylko po mojej utracie 8kg w 2-3 tygodnie jakiś rok temu wszystko wróciło w 2-3 miesiące. Przecież nie o to chodzi. W końcu czuję, że jestem silna. Nie zawsze mam motywację ale brak motywacji nie musi oznaczać paczki ciastek w ręce. Kiedy nie masz motywacji jest ci trudniej ale możesz poćwiczyć samodyscyplinę. Polegając na samej motywacji niczego nie osiągniemy. Ona jest albo i nie niezależnie od nas. Czasem zastanawiam się, czy naprawdę chcę być chuda.. Może lepiej, łatwiej byłoby zostać taką jaką jestem. Móc jeść te wszystkie pyszne rzeczy. Nie. Nie lepiej. Jadłam je do tej pory i wcale nie było mi lepiej. Gdyby było nie zaczynałabym żadnej diety. Trzymajcie się dziewczyny i nie poddawajcie z takich powodów. Choćbyście miały tracić 0,5 kilograma miesięcznie. Nie ważne. Nie ważne jak wolno idziesz, dopóki się nie poddajesz.
JustynaBrave
1 czerwca 2015, 11:24Też zawsze tak miałam, że albo wszystko wg planu na 100% albo wcale! To był największy błąd jaki popełniałam... Super, że Ty zdałaś sobie sprawę z tego błędu tak wcześnie! Super figura przed Tobą! :)
Nadiaa..
31 maja 2015, 20:19Po tylu dniach diety, dzis poległam. Siedze przed komputerem z paczką chipsów i puszką coli, wiedząć że znów mi nie wyszło, że znow przez kilka dni bede sie obżerać dopóki się nie ogarne. A tu nagle trafiam na Twój wpis :) Już mi sie odechciało tych chipsów.. Od jutra znów trzeba zacisąć zęby i do przodu. Dziękuje za kopniaka! i pisz częsciej bo pomagasz :) Powodzenia!
Hera.
1 czerwca 2015, 19:19bardzo miło to słyszeć ;) Trzymam kciuki :)