Ostatnimi czasy staram się maksymalnie przestroić nie tylko swój metabolizm ale i nastawienie do świata. Staram się to właściwe słowo bo nie zawsze się udaje. Tak więc i w tym dość smutnym święcie doszukuję się pozytywów.
Pierwszy pozytyw dzisiejszego dnia to że wszyscy jesteśmy w domu tak więc można spędzić ten dzień rodzinnie. Wolna sobota to w naszym domu rzadkość. Firma zamknięta, brak klientów nachodzących nas w domu (praca w domu- masakra...), czas tylko nasz i tylko dla nas. A jak ja go wykorzystałam? Konstruktywnie niewątpliwie.
Groby odwiedziliśmy w tygodniu,bo większość mamy na miejscu tak więc dziś mam czas na inne czynności. Pierwszy dzień miesiąca, pierwszy dzień diety i początek nowej drogi życiowej wymaga zmian. Dziś czas na zmiany w kuchni. Śmietnik, otwieranie szafek i polityka "show no mercy" czyli wszystko co nie przyda mi się na diecie idzie won! Przy okazji odkryłyśmy z mamą ile mamy jedzenia o którym nawet nie wiedziałyśmy :) (kasze, mąki itd itp). Myślicie pewnie "jakie marnowanie jedzenia!". Otóż nie, u nas nic się nie marnuje :) Słodkie płatki śniadaniowe, chipsy i inne jedzeniowe śmieci utylizują moje kury :) Przy okazji odkopałam zakurzony nieco parowar :)
Zakupy na nadchodzący tydzień diety zrobiłam wczoraj, mięsko pomrożone, wszystko gotowe, nic tylko gotować :) Dziś w planach 1 odstępstwo od diety, indyka zastępuję koziną własnej produkcji, bo musiałam zrobić miejsce w zamrażalniku na inne produkty. Ale to chyba mały grzeszczek zważając na to iż jest o wiele zdrowsza od sztucznie pędzonych fermowych indyków :]
Czytających zapraszam do pozostawienia śladu po sobie, zawsze to dodatkowy motywator :)
Lapis2014
2 listopada 2014, 21:52Powodzenia:)