Jedyna zaletą życia w stresie jest utrata wagi. Kiedyś jak mnie nerwy szarpały jadłam i to co popadnie. Sama nie wiem kiedy mi się zmieniło, wczoraj miałam takie ciśnienie, że przez cały dzień zjadłam drożdżówke, dziś też niewiele -czuję luz w pasie. Nie wiem jak to jest ale tak na mój rozum nie dość, że w takiej sytuacji prawie nie jemy to organizm chyba coś tam dodatkowo spala, bo ja naprawde czuje się lżejsza. Nie zważe się bo na dodatek bateria mi w wadze padła. Lubie siebie taką, jak ten brzuszek trochę mniej wystaje.
Jestem jabłko, mój atut to nogi, a góra- no cóż, szerokie ramiona, brak talii i oponka na brzuchu. Swego czasu naoglądałam się Goka więc strojem potrafię zamaskować defekty i wyeksponować zalety, miewam niestety i słabsze dni a wtedy wyglądam na więcej niż ważę, zazdroszczę klepsydrom, nawet tym z nadwagą, mają wąskie ramiona, talie i jedyne nad czym nuszą popracować to biodra. Może nie jestem obiektywna ale uważam, że łatwiej się ładnie ubrać mając szersze biodra niźli ramiona.
Mam tylko małą chwilę zwątpienia, mam nadzieję, że do jutra mi przejdzie, a dziś idę spać.
Dziewczyny trzymam kciuki za sukces wszystkich na diecie- uda nam się. Powodzenia
Ms.Martina
30 maja 2013, 23:38Mam ten sam problem z figurą. kiedyś przez stres schudłam 8 kg w ciągu tygodnia. To nic dobrego. Pozdrawiam :)