Po poniedziałkowym treningu zakwasy uderzyły mnie niespodziewanie wczoraj.. po południu. Wchodzenie i schodzenia ze schodów były nie lada wyzwaniem. Do tego cały dzień był męczący - 7 godzin rozmawiania w języku obcym naprawdę może zmęczyć.
Już miałam odpuścić siłownię, kiedy jednak postanowiłam wziąć się w garść i pójść tam chociaż na pół godziny. Łącznie zostałam tam jednak na godzinę. Zrobiłam ćwiczenia na brzuch + 25 minut bieżni, w tym 1km marszu i 1.5km biegania. Jestem zadowolona, bo nie miałam kompletnie w planie biegać z takimi zakwasami. Jednak się udało!
Środy w tym semestrze mam wolne, więc chwilę temu zaliczyłam spokojne zdrowe śniadanko (dziś już tydzień z dietą!), a za niecałą godzinę znowu idę na siłownię. Jest moc! Czeka mnie dziś trochę zadań i zakupy, więc wolę iść pobiegać rano - poza tym jest większe prawdopodobieństwo, że moja ulubiona bieżnia będzie wolna :D
Miłego dnia!
.Rosalia.
2 marca 2016, 16:007-godzin rozmawiania w języku obcym? Ja nawet minuty nie wytrzymałabym xD
iinvicta
2 marca 2016, 16:52No cóż, studiuję filologię germańską - do tego mamy 2 Ukrainki na roku, z którymi poza zajęciami porozumiewamy się po angielsku :D
.Rosalia.
2 marca 2016, 16:58O Panie... kogo ja mam tutaj w znajomych? xDDD
CookiesCake
2 marca 2016, 11:20Na zakwasy najlepsze są ćwiczenia i nie ma że boli :D Fajnie, że jednak poszłaś na tą siłownie ;)
iinvicta
2 marca 2016, 16:52Ja również bardzo się cieszę! I zgadzam się całkowicie - najlepszy na zakwasy jest trening :)