Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Zbzikowana na punkcie fotografii, podróżowania i.. pizzy. Tym razem wygra miłość do samej siebie!

Archiwum

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1573
Komentarzy: 42
Założony: 21 lutego 2016
Ostatni wpis: 19 marca 2016

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
iinvicta

kobieta, 28 lat, Słupsk

166 cm, 80.80 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

19 marca 2016 , Komentarze (12)

W końcu, po ponad trzech tygodniach, dieta zaczęła dawać oczekiwane efekty!
Nareszcie!

Ten tydzień chorowałam srogo, a początek tygodnia był dla mnie zdecydowanie najgorszy. Tak mocnego przeziębienia już daaaawno nie miałam.
Co gorsza, od środy musiałam wrócić na uczelnię, z powodu ciężkich zajęć. Dobrze poczułam się dopiero wstając w piątek z łóżka.

Mówię od razu - siłowni nie było. W czwartek jedynie zrobiłam sobie lekkie cardio w domowym zaciszu i to wszystko. Nie mniej, nie więcej.
Ale dieta była! Nie obyło się bez wpadek spowodowanych kobiecymi dniami, ale mimo wszystko było dobrze.

Dziś, stając na wagę, ujrzałam.. 81.1kg! Tak tak, przez tydzień jest mnie mniej o obiecane przed dietetyka 0,9kg. Z pomiarów ruszyły się tylko biodra, ale nie miałam tu dużych oczekiwań, ze względu na brak obiecanego sobie ruchu.

Jestem przeszczęśliwa! Właśnie skończyłam jeść mojego śniadaniowego omleta z bananem, chwilka odpoczynku po jedzeniu i już za godzinę idę na siłownię.
Cudownie! Dziś w planie dzień nóg i bieżnia - najlepiej!

Udanej, słonecznej soboty Kochani! :*

14 marca 2016 , Komentarze (6)

Ważenie w weekend - 100g w dół. Oczywiście waga znów wszędzie ważyła inaczej, ale w końcu stanęło na 82kg. Co do wymiarów.. minus 2cm z oponki : oooo
Jestem w ciężkim szoku!
Nagle wróciła mi cała wiara w dietę - choć musiały minąć ponad 2 tygodnie, żebym mogła zauważyć pierwszy lepszy efekt. Oby do przodu!
Miałam dziś zacząć ze zdwojoną siłą, ale od soboty czułam się jakoś słabo, w wczoraj wręcz położyło mnie do łóżka. Powinnam do końca tygodnia zostać w domu, ale w środę i czwartek mam tak trudne zajęcia, że sama tego później nie nadrobię.. eh. Postanowiłam więc, że dziś i jutro zostanę w domu i porządnie się wygrzeję.
Dieta jednak jest, a jakże!
Mam ustawione to samo jedzenie dziś i jutro, więc mam bardzo jajeczny początek tygodnia. Na śniadanie jajecznica, na lunch omlet z na obiad jajka sadzone.. pyszności! Nabiał działa na mnie wręcz zbawiennie, a dwa dni nie narobią mi większego problemu. Może od środy uda mi się wrócić na siłownię - oby. 
Póki co jednak wracam do łóżka z herbatą, kroplami, gripexem i wielkim opakowaniem chusteczek. Trzymajcie się ciepło! :)

11 marca 2016 , Komentarze (2)

Ostatnie dni są dla mnie dość ciężkie. Denerwuję się bez powodu, nastrój zmienia się co chwilę, mam ochotę na wszystko, co słone - no tak, typowo przed okresem.
W tym tygodniu byłam na siłowni jeden jedyny raz, w środę. Nie jestem z tego powodu dumna tym bardziej, że wiem jaką frajdę sprawia mi przebywanie tam.
Denerwuje mnie chodzenie po południu (bo blisko do 13 mam zajęcia, 14.30 pociąg i w domu jestem o 16stej), denerwuje mnie, że moja ulubiona bieżnia w kółko jest zajęta, denerwuje mnie, że 3 najnowocześniejsze tam bieżnie źle liczą kalorie i puls.. Najchętniej zarezerwowałabym sobie "moją" bieżnię tylko dla siebie, na godzinę dziennie. Kurde.. może to jest jakaś opcja? Może się tak da?
Dieta w tym tygodniu.. hmm. Chyba nie było aż tak źle. Trzymałam się jedzenia, choć po obiedzie zjedzonym koło 17stej, potem już albo nic nie jadłam, albo złapałam w ręce coś około 21-22. Wczoraj koleżanka namówiła mnie na hot-doga, ale ogólnie nie było żadnego większego świństwa. 
Nie mam pojęcia, co jutro pokaże mi waga.

A propo rozpiski diety - nijak się to ma do obiecanek "tylko najwyżej ocenionych potraw". Jeżeli pietruszka z bananem ma być smaczna, to ja podziękuję.

Pod moim ostatnim postem pojawił się komentarz, że "jakbyś nie ćwiczyła tylko dietowała to waga by spadła".. czy nie za bardzo wzięłam do siebie te słowa? Może to osłabiło moją motywację? Kto wie.
Jutro wszystko się okaże, choć nie liczę na jakieś mega efekty.

Od poniedziałku obiecuję poprawę, a tymczasem uciekam już dziś na dłuuuuugi weekend do Ukochanego - czas odpocząć i spokojnie pozbierać myśli :)

5 marca 2016 , Komentarze (5)

Matko, jaka jestem wściekła!
Mam ochotę wylać tu chociaż trochę żalu, który dopadł mnie tego sobotniego ranka.

Ja rozumiem, że do odchudzania trzeba cierpliwości, ale bez przesady.
Miałam chudnąć tygodniowo około 0,9kg, bo tak byłoby najzdrowiej dla mnie. Najniższy możliwy tygodniowy efekt to 0.5kg - tak sobie przyjęłam.

Tymczasem.. staję dziś na wagę, po 10ciu dniach od ostatniego ważenia, a tu.. 82.1kg. Pomijam już całkowicie fakt, że waga w każdym miejscu liczyła inaczej. W końcu jednak pokazała mi TO.
Jestem zła. 
Co do wymiarów to -1cm szyja, -1,5 ręka (w to ciężko mi uwierzyć), -1cm klatka piersiowa i PONOĆ -0.5cm z uda. W to ostatnie w sumie ciężko mi uwierzyć.

Trzymam się diety już od zeszłej środy, a jedynym moim przewinieniem były 1/3 batona musli i 3 ciastka owsiane z piekarni. Skład zdrowy, słodzone miodem. Pilnowałam godzin posiłku i nie zawahałam się nawet jeść w pociągu z drodze z uczelni, kiedy akurat była "moja pora". Codzienne wożenie ze sobą pojemników na jedzenie też nie ułatwia sprawy. 

Rozumiem, że dietę trzeba wspomagać ćwiczeniami. Codziennie, poza weekendem byłam na siłowni i biegałam na bieżni do utraty tchu. Był nawet "dzień nóg" dwa razy. Ćwiczenia proponowane mi przez trenera to jakaś kpina.
Delikatna rozgrzewka, 15 minut orbitreka i rozciąganie. Ewentualnie 10 minut bieżni zamiast orbitreka. Nie stosowałam się do tego planu i spędzałam na siłowni od 1.5 do 2 godzin, w tym co najmniej 30 minut na bieżni, biegając.

Ja rozumiem, że to dopiero początek. Ale nie rozumiem tego, że wykonując więcej pracy niż powinnam, schudłam mniej niż PONOĆ miałabym schudnąć nie ruszając się prawie wcale.

POMOCY!!!

2 marca 2016 , Komentarze (5)

Po poniedziałkowym treningu zakwasy uderzyły mnie niespodziewanie wczoraj.. po południu. Wchodzenie i schodzenia ze schodów były nie lada wyzwaniem. Do tego cały dzień był męczący - 7 godzin rozmawiania w języku obcym naprawdę może zmęczyć. 
Już miałam odpuścić siłownię, kiedy jednak postanowiłam wziąć się w garść i pójść tam chociaż na pół godziny. Łącznie zostałam tam jednak na godzinę. Zrobiłam ćwiczenia na brzuch + 25 minut bieżni, w tym 1km marszu i 1.5km biegania. Jestem zadowolona, bo nie miałam kompletnie w planie biegać z takimi zakwasami. Jednak się udało!
Środy w tym semestrze mam wolne, więc chwilę temu zaliczyłam spokojne zdrowe śniadanko (dziś już tydzień z dietą!), a za niecałą godzinę znowu idę na siłownię. Jest moc! Czeka mnie dziś trochę zadań i zakupy, więc wolę iść pobiegać rano - poza tym jest większe prawdopodobieństwo, że moja ulubiona bieżnia będzie wolna :D

Miłego dnia!

29 lutego 2016 , Komentarze (2)

Hej kochane Wojowniczki i kochani Wojownicy! :)

Wpisu nie było już parę ładnych dni, ale to nie oznacza, że sobie odpuściłam! Wprost przeciwnie - od środy 24.02 jestem na diecie Vitalii i trzymam się jej prawie idealnie. 
Jednak muszę przyznać - początki są ciężkie. Zmiana odżywiania, regularne posiłki i brak podjadania sprawiły, że mój organizm zaczął wariować. Środę i czwartek jadłam i płakałam na zmianę - taką obronę przyjął sobie mój organizm. Od piątku było już pięknie - jadłospis był ciekawy i bardzo smaczny, a ja już odczuwam pierwsze plusy.
Przede wszystkim - nie chodzę głodna! Jem 5 posiłków dziennie, nie są one mega duże, ale baaaaaardzo syte. Do tego woda (najbardziej lubię lekko gazowaną i tylko tę piję), ruch i.. niech mi ktoś tylko powie, że się nie da!

Nawet w weekend, kiedy od piątku wieczorem do poniedziałku rano byłam u Ukochanego, trzymałam się jadłospisu - a on dzielnie dreptał ze mną co 3-4 godziny do kuchni, bo właśnie wypada pora jedzenia :) I przyznam się też bez bicia - były frytki. Ale nie smażone w tłuszczu, tylko upieczone na blaszce w piekarniku, z odrobiną soli. 

W zeszłą środę była siłownia, zapisałam się do nowej i po miesięcznej przerwie postanowiłam się nie przetrenowywać - 4.5km zrobione na bieżni, w tym 2.5km biegu, reszta to szybszy marsz. Do tego ćwiczenia na nogi i przysiady ze sztangą - 3 serie po 15 powtórzeń :)

Czwartek był złym dla mnie dniem i nawet siłownia nie poprawiła mi humoru. Niby zrobiłam 4km na bieżni, ale wybiegałam max 0.5km. W weekend standardowo odpoczywałam.

Dziś jest poniedziałek, a ja uczciłam ten dzień porządnym treningiem - 5km zrobione na bieżni, w tym 2.5km biegu. Ćwiczenia na brzuch na macie, ćwiczenia na pośladki opracowane przeze mnie, przysiady z kettlem 8kg - 3 serie po 15 przysiadów. Następnie wykroki z dwoma hantelkami po 3km każda - 2 serie z rękami puszczonymi w dół, po 10 powtórzeń na każdą nogę, potem jeszcze 2 serie, gdzie robiąc wykrok uginałam rękę w łokciu - po 5 powtórzeń na nogę. I wcale nie było mi mało!
W ruch poszły przywodziciele i odwodziciele - na każdym urządzeniu zrobiłam 3 serie po 15 powtórzeń - nie było łatwo! Potem suwnica - 4 serie po 8 powtórzeń. Na koniec zobaczyłam sztangę i aż zaświeciły mi się oczy - poszły 3 serie przysiadów po 12 powtórzeń. Jest pięknie!
Niedawno zjadłam szpinakowe spaghetti na obiad i czuję się najedzona i szczęśliwa. Czuję jednak, że po dzisiejszym "legday'u" nie będzie jutro tak łatwo się wstawało :D

Mam nadzieję, że Wy wszyscy równie dzielnie walczycie! Dostaliśmy w tym roku jeden dzień lutego więcej - a razem z nim szansę, żeby o jeden dzień dłużej popracować nad pięknym ciałem :)

Pragnę tu też zacytować fragment z bloga "Wyrwane z kontekstu", który niezwykle mnie dziś zainspirował - mam nadzieję, że może jeszcze komuś on pomoże :)

"Wiecie, na czym polegają dwie największe pomyłki ludzkości? Pierwsza z nich to przekonanie, że marzenia się spełniają. Ile razy słyszeliście to hasło? Ile razy staliście, wpatrzeni w niebo, wypatrując spadającej gwiazdki? Ile razy wrzucaliście monety do fontann, obrosłych legendami? Ile razy, będąc na łące, wyszukiwaliście czterolistnych koniczynek albo wrzucaliście sobie za koszulki bez? A wszystko po to, żeby mieć szczęście i żeby nareszcie spełniły się Wasze marzenia.

Tymczasem marzenia się nie spełniają. Marzenia się spełnia. Czyli: spełnić je sobie musicie Wy."


Trzymajcie się ciepło! :*

23 lutego 2016 , Komentarze (6)

Dostałam dziś dietę, huraaa! :)
Cieszę się, bo jest fajnie ułożona i nie będę mieć większego problemu z przygotowaniem posiłków, a to dla mnie bardzo ważne. Od przyszłego tygodnia zmieniłam sobie powtarzalność posiłków - jest taniej, a równie smacznie :)
Jedyne co mnie zastanawia to kanapka z pastą paprykową i oliwkami - nie brzmi zbyt zachęcająco.. w każdym bądź razie od przyszłego tygodnia nie będę już miała tego w menu :D
Cieszę się na duuużą ilość kurczaka - również do lunchboxa :D
Miałam iść na siłownię wczoraj, ale wieczorem ból głowy był nie do zniesienia. To pewnie dlatego, że po blisko miesięcznej przerwie znów musiałam wstać o 4:40. Dziś nie poszłam, bo pochłonęły mnie zakupy - od jutra dieta, musiałam się wyposażyć w wieeeele warzyw i owoców :)
Jutro według planu wolna środa, tak więc po śniadanku wybieram się na siłownię ♥.

Myślałam, że będzie gorzej - dobrze jest się miło zawieść! :)

21 lutego 2016 , Komentarze (4)

Hej hej! 
Jestem nowa na Vitalii, ale "stara" w odchudzaniu. Było już wiele prób i kilka nawet z dobrymi efektami, ale ostatnie kilka miesięcy.. porażka. Ale to nic!
W piątek wróciłam z niemal tygodniowego urlopu z moim Ukochanym. Dla mnie była to nagroda za pięknie ukończony semestr na studiach, dla Niego - odpoczynek od ciężkiej pracy. Mieszkając w specjalnie wynajętym mieszkaniu, przez cały tydzień meldowaliśmy się na śniadanie, obiad i kolację do dziadków. Wiadomo, jakie są babcie.. tak więc w skutku urlopowego szaleństwa przybyło mi dobre 2-3kg.
Wiecie, co jest świetne? Że nie załamuje mnie to.
Przysięgłam sobie, że zaraz po powrocie z Sandomierza wykupuję dietę i zapisuję się na nową siłownię dla kobiet w moim mieście - poprzednią zamknięto w maju zeszłego roku i miałam kilkumiesięczny zastój, bo nie chciałam iść na żadną inną siłownię.
Tak więc jestem!  Konto założone, pierwszy wpis właśnie się pisze a ja fruwam do góry na samą myśl "jak pięknie może być do wakacji" ♥. Jutro po zajęciach idę na siłownię, wtedy też wykupuję dietę smacznie dopasowaną :)
Liczę, że bardzo się polubimy z takim jedzeniem - choć nie zamierzam w 100% zrezygnować z pizzy.. raz na jakiś czas pozwolę sobie na nią :D

Niech moc będzie ze mną, teraz na pewno się uda!