Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Jak anoreksja zrujnowała moje życie... cz. 2


Uważam że anoreksja nigdy nie bierze się sama z niczego, zawsze musi być jakiś powód, często pochodzący nie od nas samych ale z otoczenia. Tak było u mnie.
Jako dziecko zawsze byłam pulchna. W podstawówce byłam najgrubsza z wszystkich dziewczyn. Niejednokrotnie słyszałam przykre komentarze na mój temat. W rodzinie mówiono o mnie że "jestem duża", "kawał baby z mnie". Koleżanki mówiły wprost że jestem gruba. Fakt że jako dziecko jadłam bardzo dużo i niezdrowo. Mama próbowała mnie pilnować, ograniczać słodycze, prosiła mnie żebym ćwiczyła. Ja i tak po kryjomu nadal zajadałam się słodkościami. Kiedy poszłam do gimnazjum moja figura się nieco zmieniła. Nie byłam już taka cała krągła, miałam szersze biodra, spory biust, ale płaski brzuch i ładną talię. wtedy zaczęło się mna interesować wielu chłopaków. Miałam duże powodzenie co powodowało zazdrość koleżanek. W związku z tym byly wobec mnie niemiłe, mówiły że mam d.pę szeroką jak szafa itp. Chyba nie zdawały sobie sprawy jak te słowa mogą na mnie wpłynąć.
Gdy teraz patrzę na zdjęcia z tamtego czasu to łzy same cisną mi się do oczu. Byłam piękną nastolatką z kobiecą figurą. Byłam wysoka, miałam długie, gęste, zdrowe włosy, ładną cerę. Na tle koleżanek faktycznie się wyrózniałam - wtedy myślałam że negatywnie, teraz już wiem że było inaczej. Ważyłam wtedy 58kg 167cm.
Sama jednak mimo prób nie byłam w stanie się odchudzać gdyż za bardzo lubiłam słodycze. Wytrzymywałam max 2 dni po czym znowu się nimi objadałam. Wszystko zmieniło się po jednej lekcji religii.... Tak, wiem że teraz to brzmi dla was niedorzecznie, ale tak wlaśnie było. Ksiądz na religii kazał każdemu wybrać sobie jakieś postanowienie Wielkopostne. Jako że były to jeszcze czasy bez komórek i internetu oczywiście większość postanawiała nie jeść przez ten czas słodyczy. No więc co miałam zrobić. Również sobie to postanowiłam. Na początku było ciężko, jednak wszystkie słodycze chowałam sobie do pudła i myślałam o tym że zjem je zaraz po Poście. I tak minął ten czas. Dokładnie w dzień Wielkanocy zakładając sukienkę zauważyłam że jest na mnie jakby luźniejsza. To samo powiedziała mi mama. Oczywiście zorientowałam się że schudłam dzięki temu że nie jadłam słodyczy, Pomyślałam że skoro wytrzymałam tyle czasu to wytrzymam jeszcze 3 miesiące do wakacji i wreszcie schudnę! Wtedy waga pokazywała 56kg Moim celem było 52kg. Akurat wtedy był jeszcze okres gdzie sie zakochalam i w sumie nawet nie chciało mi się jeść bo żyłam tą "niby" miłością. Po tych 3 miesiącach ważyłam te upragnione 52kg. Wszyscy wokół się zachwycali jak pięknie wyglądam. I zapewne na tym by się wszystko zakończyło gdyby nie to że zerwał ze mną chłopak. Zamknęłam się wtedy w pokoju i nie chciałam z nikim rozmawiać. Nie byłam w stanie jeść. Po dwóch tygodniach ważyłam 50kg. I ubzdurałam sobie coś w głowie że ten facet zostawił mnie bo jestem za gruba! Postanowiłam schudnąć więc do konca wakacji do 48kg. Na początku jadłam jeszcze w miarę normalnie ale waga nic nie spadała. No więc ułożyłam sobie sama dietę: rano jogurt, na obiad zupa, na kolację jabłko. To było max jakieś 400kcal... Niestety nie bardzo pamiętam co się działo w tamtym okresie. Byłam taka osłabiona, że ciągle spałam. Przy upałach 30 stopni ja chodziłam w dresach i grubych skarpetkach i trzęsłam się z zimna. Zaczęłam też mdleć. Jednak to nie przeszkodziło mi w dalszym odchudzaniu, zaczęłam jeszcze pić herbatki odchudzające. Pod koniec wakacji ważyłam dokładnie 41kg.
Zastanawiacie się pewnie co na to moi rodzice. No cóż. Obydwoje pracowali, miałam jeszcze młodsze rodzeństwo które wymagało też zainteresowania. Zresztą nosiłam przy nich luźne ciuchy żeby nie było tak widać mojej chudości. Zresztą tłumaczyłam im że dużo ćwiczę i stąd tak schudłam. Zapewne trwałoby to dalej gdyby nie moja wizyta u babci i dziadka. Po prostu przerazili się na mój widok. Nie widzieli mnie parę miesięcy więc dla nich to był szok taka zmiana. Od razu skontaktowali się z rodzicami i wykrzyczeli im że mają mnie leczyć bo ja jestem chora. W całym tym nieszczęściu do dziś dziekuję babci i Ś.P. dziadkowi za to że wtedy zareagowali. Ja wtedy nie wiedziałam już co się ze mną dzieję. Moja psychika zajeta była przez chorobę, nie myślałam racjonalnie. Gdyby nie oni, mogłabym w tym wszystkim zabrnąć za daleko i mogłoby się to znacznie gorzej dla mnie skończyć.
Oczywiście rodzice po tej informacji od dziadków wpadli w panikę. Kazali mi jeść i szybko przytyć. Wiem że byli wtedy zdenerwowani ale niestety nie podjęli odpowiednich kroków. W takiej sytuacji powinni mnie zaprowadzić do psychologa choć nawet zwykłego lekarza. Niestety liczyli na to że sami mnie zmuszą do jedzenie.
Po wakacjach zaczynałam naukę w szkole średniej. "Dzięki" anoreksji najpiękniejsze młode lata mojego życia były jakimś koszmarem o którym wolałabym zapomnieć. Ale o tym juz w kolejnym wpisie:)