Cel - zawalony. Miał być kilogram - jest 0,6kg. Cieszyć się czy płakać? Co chwilę mam inaczej. Rano się załamałam, teraz próbuję znaleźć w tym coś pozytywnego - lepszy rydz niż nic na przykład. Boję się weekendu. Kusi kuchnia, kusi lodówka. Jedyna nadzieje, że będzie pogoda i zajmę się trochę robotą w ogrodzie. I spalę trochę kalorii przy okazji.
MONIKA19791979
16 marca 2012, 12:46każdy spadek cieszy -wiec tylko sie uśmiechnąć trzeba i walczyć dalej!!!