Już bylam taka zadowolona gdy w piątek waga pokazała 73.5 kg... i nastąpił weekend, weekend przedłużony o jeden dzień z racji wolnego od pracy tatuśka.. Nie potrafię utrzymać diety w weekend:( , dluzej śpię, przesypiam godzinę śniadania, potem robię wspólne śniadanie i już zaczynają się schody, nie pptrafie patrzeć jak tatko wcina pyszne śniadanie a ja kanapkę z białym serem:/:/ . Potem.przychodzi obiad, tak więc gotuje dla dwójki ( na codzień robię to samo z tym ze nie czekam az tatko wróci z pracy, Więc jemy osobno..jest mi dużo łatwiej wtedy wcinac to co dla mnie). W niedzielę rosołek ( uwielbiam) . Po takim weekendzie okazuje się że waga wskoczyla o kg do przodu, Nie potrafię się skupić na diecie, na regularnym jedzeniu. Już nie wspomnę o tym ze po takim weekendzie ciężko jest mi wrócić do ćwiczeń! Nienawidzę weekendów:/:/