Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Zły dzień grrr


Kolejne siedem dni i kolejne ważenie.
Tydzień temu 82,7 kg, dziś 82,0 kg. Ładny spadek. Zawsze najszybciej waga mi spada w ostatnich dniach cyklu, czyli właśnie teraz.
Za mną dwadzieścia osiem dni NORMALNEGO (no, prawie normalnego) jedzenia. W tym czasie ubyło mi 3,5 kg, a w obwodach:
* 5 cm w obwodzie pasa;
* 4 cm w talii;
* 3 cm w biodrach;
* 2 cm w udzie.
Ładny wynik, zważywszy że korzystałam niemal ze wszystkich zaproszeń na ciasteczka, cukiereczki, piwo i wino, a na co dzień spożywałam sycące posiłki i popijałam słodkimi napojami, a jedzenia mam w lodówce tyle, że tego przejeść od paru dni nie potrafię. Jadłam do syta a i łakotek sobie nie odmawiałam. Tylko bacznie wsłuchiwałam się w siebie (w duszę i ciało) i na zajadanie emocji uważałam. Przy tym wszystkim odkryłam w sobie pokłady energii i szczęścia. Niesamowite. Do teraz nie potrafię zrozumieć, jak przy takim jedzeniu przez ostatnie cztery tygodnie jeszcze nie umarłam na otyłość. Toż to sprzeczne ze wszystkimi mądrościami tego świata!!!!!!!!!!!!


Poza tym bardzo zły dzień dzisiaj.
Mam okres i jestem nieprzytomna. Normalne kobiety mają PMS, a ja jestem nieprzytomna. Dzisiaj wyjątkowo. Rano zaliczyłam stłuczkę w Katowicach! Przyjechali panowie policjanci i powiedzieli, że to moja wina. Przyjęłam mandat, bo w końcu panowie chyba wiedzą co mówią, ale teraz analizuję to na wszystkie strony i nijak mi to wszystko nie pasuje. Co gorsza, teraz to ja naprawdę NIE WIEM kto tam k…wa ma pierwszeństwo. Normalnie boję się jutro tamtędy jechać! Wracając z pracy zaliczyłam drugą stłuczkę. Niech to szlag!!!!

Mam doła!!!!!!!!!!


Przejechałam jakieś sto pięćdziesiąt tysięcy kilometrów w moim życiu, jeździłam i starym wartburgiem i nowiuteńkim ogromnym wypasionym mercedesem, odważyłam się nawet do pracy pojechać rozpadającą się syreną z 1977 roku i zawsze dawałam radę, jeździłam po wsiach i po dużych miastach, a teraz nagle mam wrażenie, że beznadziejny ze mnie kierowca, zupełnie nie potrafię jeździć i po dzisiejszych przygodach czuję lęk przed wyjechaniem na drogę. Nie chce mi się nawet zadzwonić do mojego lakiernika, że będzie miał klientkę. Obwiniam siebie, że przyjęłam ten mandat, że nie powiedziałam że pójdę z tym do sądu. Jeździć nie potrafię. Przepisów nie znam. Kłócić się nie umiem. Czuję się beznadziejna dzisiaj i mam wrażenie że nic tego nie zmieni. Nawet kupione jako gotowa mrożonka „warzywa na patelnię” wyszły mi delikatnie mówiąc byle jak…

Koleżanka zaproponowała „jedź do domu i zrób sobie coś miłego”.
Coś miłego… Dobry pomysł! Tylko jeśli to nie ma być słoik nutelli, to co innego miłego może zrobić dla siebie kobieta która właśnie dostała okres, a za chwilę zaliczyła dwie stłuczki, a pozatym nic jej nie wychodz?
Cholera, właśnie sobie uświadomiłam, że w takich chwilach mój repertuar przyjemnostek dla Ogrzycy (poza najedzeniem się) jest bardzo ubogi…

Ktoś ma jakieś propozycje?
Podawajcie proszę Wasze pomysły na "coś dobrego dla siebie".


Update1.
Przyjemnostki Ogrzycy:
- telefon do przyjaciółki i przyjaciela;
- wlezienie pod kołdrę z książką i… suszarką (celem dania sobie odrobiny ciepła);
- wyspanie się za wszystkie czasy;
- machnięcie notki na blogu.

Update2:
Ogrzyco, zostaw tę nutellę!!!!!!!!

  • gryfna

    gryfna

    30 października 2013, 19:09

    ... a tam kochana ... ważne że Tobie nic się nie stało .... .... resztę się wyklepie ... pomaluje i znowu będzie cacy :) a jeśli chodzi o pomysły dla siebie ... polecam dobrą muzykę lub dobry film ; lampeczkę winka i leniuchowanie na tapczanie :) gratuluję spadków :)

  • Trollik

    Trollik

    30 października 2013, 07:42

    piekne spadki piekne i tak trzymaj i lapy precz od nutelli

  • MichasiaK

    MichasiaK

    29 października 2013, 19:02

    Coś dla siebie... hmmmmm... wanna pełna cieplutkiej wody z pachnącą pianą, ja dorzucam też trochę soli do kąpieli... zapachowe świeczki na umywalce i parapecie, miła muzyczka...jak dla mnie AC/DC :-) hmmm i woda niegazowana z cytrynką i lodem imitująca pysznego drinka... oddałabym skarby świata całego dla możliwości spędzenia kilku chwil takich sama ze sobą... UWIELBIAM :-)

  • MARCELAAAA

    MARCELAAAA

    29 października 2013, 19:02

    Faktycznie dzisiaj jakieś fatum nad Twoją głową wisi :)Sama mam na swoim koncie setki tysięcy przejechanych kilometrów ale uwież nie trzeba mieć stłuczki żeby sie zacząć zastanawiać czy się umie jeżdżić jak się patrzy na to co na drodze się dzieje :)Coś dla duszy -goraca ,pachnąca kąpiel przy świecach -działa cuda :)Spadeczku wagi gratuluje a nutelli nie ruszaj :)Chyba że tylko hi hi poliżesz :)

  • monia092084

    monia092084

    29 października 2013, 19:01

    Wyniki super ;-) pozazdrościć tylko mogę ;-)