Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Dorosła Córka Kontrolującego Ojca


Mieszkamy z ojcem w jednym domu. Z punktu widzenia prawa jest naszą własnością po połowie. Ja na górze, ojciec na dole. I tylko my dwoje, nikt więcej.

Ojciec uwielbia mnie kontrolować. W praktyce wygląda to tak, że wychodzi ze swojego mieszkania natychmiast, kiedy słyszy jakiekolwiek odgłosy świadczące o tym, że być może gdzieś wychodzę albo skądś przyjechałam. Przez korytarz uda mi się czasem przemknąć na paluszkach, ale już wyprowadzić bezgłośnie samochód z garażu jest trudniej. I zaczynają się pytania: „Dokąd idziesz?” „Z kim?”, „A kiedy wracasz?” Jeśli nie daj Boże mam ze sobą jakąś torbę to zaraz dopytuje: „A co tam niesiesz?”. Pyta o zawartość zakupów kiedy wracam ze sklepu. A kiedy wynoszę worek ze śmieciami to też pyta „A co tam  niesiesz?”. Jeszcze kilka lat temu potrafił urządzić mi awanturę, jeśli wróciłam później niż zadeklarowałam, bo np. zepsuł mi się samochód i zadzwoniłam że będę później. Od tego czasu zaczęłam odpowiadać „nie wiem kiedy wrócę”, czasem też próbowałam przedstawiać logiczne argumenty, dlaczego nie chcę żeby mnie pytał dokąd idę, kiedy wracam i co tam wynoszę (kiedy niosę worek ze śmieciami). Ale nic nie pomaga. Codziennie jak ze zdartej płyty słyszę to samo: Co? Gdzie? Kiedy? Z kim? Czasem grzecznościowo można na takie pytanie odpowiedzieć. Ale codziennie - wierzcie mi – nawet świętego szlag by trafił. Tym bardziej, że nie mamy z ojcem przyjaznej relacji i na bardziej życzliwy dialog nie ma co liczyć. Łączą nas tylko rozmowy służbowe oraz próby kontroli. Tatuś jest miły tylko wtedy, jeśli całkowicie akceptuję jego punkt widzenia i dostosowuję się do jego poleceń, rezygnując z siebie i tłumiąc wszystkie swoje emocje i potrzeby. Ogry i ryby głosu nie mają.
W efekcie każde wyjście z domu jest dla mnie nieprzyjemną traumą. Śmieci wynoszę najchętniej rano, kiedy on jeszcze śpi, bo choć wprawdzie pośmierdywały mi nocą w mieszkaniu, to przynajmniej unikam znienawidzonego „co tam niesiesz?”


W końcu zapisałam się na warsztaty asertywności i przy pierwszej możliwej okazji poprosiłam o możliwość przećwiczenia rozwiązania tej sytuacji.
Dotąd próbowałam tłumaczyć ojcu, że sytuacja jest dla mnie krępująca i prosić go o zaniechanie zadawania tych pytań. Ale (jak uczy psychologia) drugiej osoby zmienić nie jesteśmy władni. I ojciec wcale nie zamierza się zmieniać. Możemy zmieniać tylko siebie. A więc to moje zachowanie musi ulec zmianie.

W czwartek poinformowałam ojca, że mam prawo do prywatności, słysząc takie pytania czuję złość bo czuję się kontrolowana i od teraz na te pytania odpowiadać nie będę.

W efekcie dowiedziałam się, że jestem wyjątkowo głupia. Że nie jestem już jego córką. Że nie chce mieć ze mną nic wspólnego. Że strasznie go skrzywdziłam. Całej jego wypowiedzi towarzyszyły wyrazy uważane powszechnie za wulgaryzmy oraz dobitne trzaskanie drzwiami. No i oczywiście nie odzywa się do mnie od czwartku, a mamy już niedzielę.



Zrobiło mi się bardzo smutno. Chciałam poprawić naszą relację, zrobić miejsce na rozmowy cieplejsze niż tylko o śmieciach, usunąć lęk i niechęć. No i ochronić swoją prywatność. Ale wg ojca nie mam prawa do własnego zdania, o ile nie jest identyczne z jego zdaniem. Zrobił to co robi od zawsze: urządził awanturę, poprzeklinał, potrzaskał drzwiami. Ja zostałam z poczuciem winy że taka ze mnie wyrodna córka. Nienawidzę go za to wieczne poczucie winy!!!


Teraz przynajmniej się do mnie nie odzywa. Mam święty spokój. Nikt nie pyta mnie, dokąd wychodzę. Wczoraj w środku dnia nie inwigilowana przez nikogo wyniosłam śmieci – BEZCENNE.

I tylko żal, bo naprawdę zależy mi na DOBREJ RELACJI, a nie tylko na wiecznej walce o własne granice… Na relacji pełnej życzliwych rozmów o sprawach ważnych i o sprawach błahych, ale na litość boską, nie o tym że niosę te pierdolone śmieci!!!!!!!!!!!!!


  • ellysa

    ellysa

    27 stycznia 2014, 11:01

    kurcze przypomina mi sie moja sytuacja z matka....ciagla kontrola....ciesze sie ze nie mieszkam z nia...trzymaj sie:)

  • hipa1981

    hipa1981

    26 stycznia 2014, 20:57

    Moim zdaniem tylko psycholog i poważna rozmowa może coś zmienić. Trzymam kciuki.

  • nena111

    nena111

    26 stycznia 2014, 14:12

    Przerabialam to samo z matka...W koncu sie wyprowadzilam,ale dobrej relacji nigdy nie uda nam sie miec.Moja matka tez jest mistrzem we wpedzaniu w poczucie winy,a to,ze jestem glupia i nie mam juz matki slyszalam chyba z 1000 razy...Przy czym glupia to najdelikatniejsze okreslenie.Sprobuj odseparowac sie od niego jak tylko mozesz-oddzielne wejscie to dobre wyjscie.I nie tlumacz mu sie-to i tak nic nie Tobie nie da, a jemu daje poczucie,ze dalej moze Cie kontrolowac! Trzymam kciuki!:) Powodzenia

  • karamija77

    karamija77

    26 stycznia 2014, 11:55

    Piszesz o tym już któryś raz, jesteś więcej niż dorosła ale nadal nic nie robisz i trwasz w tym układzie. Fajnie, że zapisałaś się na warsztaty asertywności ale to wszystko mało!! Kobieto to Twoje życie! Nie wydaje mi się, żeby Twój ojciec zrozumiał o co Ci chodzi i się zmienił. Musisz się wyprowadzić. Na co przepraszam Ty masz jeszcze nadzieję? że się ojciec zmieni? nie licz na to.

  • inesiaa

    inesiaa

    26 stycznia 2014, 11:54

    Transformator hihi;))))

  • mummy84

    mummy84

    26 stycznia 2014, 10:53

    Bardzo toksyczna relacja.. Dobrze wiem co czujesz, jak ciezko sie z takiego domu i z tej relacji wydostac.. Mam dokladnie identycznego ojca.. Pomogøy grupy DDD i wyprowadzka.. I nawet teraz siegaja mnie jego wici kontroli i nienawisci, czasami czuje sie jakby byl obok bo potrafi dzwonic codziennie i sprawdzac co robimy.. Ale jest o niebo lepiej niz kiedy mieszkalam z nim i tak. Nie przejmuj sie tym co mowi, ze cie nienawidzi, jaka to jestes zla i okropna itp. To chory czlowiek i jesli czegos z tym nie zrobisz (leczenie, grupy) bedziesz taka sama kiedys w przyszlosci, w zwiazku lub nigdy nie uloZysz sobie zycia.. Trzymaj sie!