Wyczytałam w necie, że wczoraj zmarł najgrubszy człowiek świata, Manuel Uribe. Świat o nim usłyszał, kiedy zwrócił się za pośrednictwem tv o pomoc, bo nie radził sobie z otyłością. Dietetycy pomogli mu schudnąć z 560 do 200 kg, ale potem... wszystko wróciło.
Poprosił o pomoc w TV, miał do pomocy najlepszych dietetyków, psychologów być może też.... nic nie pomogło...
To nie nastraja optymistycznie. To znaczy nie to że umarł, bo każdy w końcu umrze, tylko to, że nawet angażując do pomocy TV i najlepszych dietetyków, suma sumarum nikt człowiekowi nie pomógł...
No to w końcu jak z tego gówna wyjść?!?!
luckaaa
27 maja 2014, 22:45Ano ... Po prostu tam nigdy nie dochodzic :) brac byka za rogi za kazdym razem jak waga pokaze 2- 3 kilo zwyzki ... Banalne i nudne ? Jasne :)) Dla kazdej z nas . Niestety to jedyny sposob na zdrowe , szczuple i sprawne cialo . A co z madrej glowy , skoro dopuscila ona do samozniszczenia ? Bo 200 kilo ( nie mowiac o 560 ) to samozaglada , samobojstwo przeciez ?
jovanka28
27 maja 2014, 22:29Ja mysle, ze nikt nie moze pomoc, jesli taki ktos sam sobie nie pomoze i nie wezmie odpowiedzialnosci za siebie i swoje decyzje. Przeraza mnie, jak strasznie trzeba nienawidzic samego siebie, zeby sie w ten sposob zabic.
Betka74
27 maja 2014, 22:06Tragedia :( Oglądałam dokument o tajlandczyku, który też próbował schudnać, lekarze z zachodu przyjeżdżali, ale też się biedakowi nie udało. Trzeba się pilnować po prostu, żeby aż tak się nie zapuścić, nie jeść słodkiego przede wszystkim. Wiem, łatwo mówić:(