Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Minus 3,1 kg w tydzień! No! :)


Pierwszy tydzień zakończył się sukcesem.
Z 88kg zjechałam do 84,9kg.
A więc na wadze ubyło 3,1 kg. W biodrach i talii odpłynęło po 2 cm a w pasie aż 3.
Wyniki są i motywują.
Pierwszy tydzień odchudzania zawsze jest zarąbisty!

Menu układam sobie sama. To daje mi złudne poczucie wolności i niezależności. Wróciłam do swoich książek dietetycznych. Fakt, że mam całkiem sporą wiedzę w tej dziedzinie, podnosi mi poczucie własnej wartości. Zapomniałam już, że w czymś mogę być dobra. Marzy mi się, że jak już schudnę raz i na zawsze, to potem zostanę kimś, kto będzie pomagał schudnąć innym ludziom. Cały czas wyszukuję też przydatnych informacji na temat rozwoju wewnętrznego. Bo u mnie to jest tak, że moja waga zależy od mojej głowy, nie od mojego brzuszka (kompulsywne, emocjonalne jedzenie).

Jako kucharka jestem kiepska (myślę, że w konkursie na najbardziej ch..wą panią domu, w kwestii gotowania mogłabym być w ch…wej czołówce hehe). Nie mam pomysłów na oryginalne i codziennie inne menu. Nieszczególnie chce mi się gotować. Mimo to wymyśliłam kilka smacznych dań opartych w większości na warzywach i owocach i póki co tym się posilam. Ograniczam kartofle i chleb, szukam zamienników. Głód robi swoje, i nawet dania mojej kuchni wydają mi się potrawami o rajskim smaku… :) Kiedy miałam ochotę „zagryźć doła”, kiedy jadłam kompulsywnie, szukałam produktów mocno przetworzonych, o mocnym i konkretnym smaku. Inne mi nie smakowały. Teraz, kiedy jestem trochę przegłodzona, doceniam smak warzyw i owoców, pełen życia i radości. To bardzo energetyczne jedzenie. Poziom białka staram się podnosić nabiałem i przetworami mlecznymi (żółty ser jest tłusty ale ma piekielnie dużo białka). Szukając urozmaicenia sięgam po nowe produkty. Nauczyłam się przygotowywać szpinak (no dobra, wiem, żadna filozofia, ale dla mnie to nowość). Wczoraj kupiłam szparagi i dziś będę po raz pierwszy w życiu je gotowała. Cieszę się, że pracując nad swoim menu siłą rzeczy rozwijam się jako kucharka – zawsze czegoś tam nowego się nauczę. Nowe smaki sprawiają mi radość. Fajnie odkrywać coś nowego, nawet jeśli dla kogoś innego te potrawy to pikuś.

Zauważam, że mam nawyk bardzo niedbałego jedzenia. Jem szybko, byle jak, byle co. Nie ma w tym uważności, szacunku, spokoju. Nawet kiedy staram się jeść spokojnie i uważnie, doceniając smak, nawet kiedy stworzę sobie warunki do takiego jedzenia… często włącza mi się „ADHD” i w końcu i tak wtryniam to jedzenie byle jak i łapczywie, jak wygłodzony pies. No normalnie nie potrafię inaczej… To daje do myślenia. To odkrycie jest stosunkowo nowe w moim doświadczeniu z jedzeniem. Kiedy nawet nie zauważam co jem, skąd mój mózg ma wiedzieć, że właśnie coś zjadłam?!?!? Jak odczuć przyjemność?!?!?*


Jak łatwo przewidzieć, ograniczając jedzenie, nomen omen koncentruję się głównie na jedzeniu. To tak jak w bajce gdzie nie wolno było myśleć o różowym słoniu. Nikt normalny nie myśli o różowym słoniu, ale kiedy dostaniemy komunikat „nie wolno ci przez dwa dni pomyśleć o różowym słoniu a znajdziesz niespotykane skarby”… No właśnie!


Kwestia ruchu jest mocno zaniedbana. Nie mam wyrobionego nawyku sportu i „wyszalenia się”. Wygodniej mi leżeć i gapić się w sufit. Chcę to poprawić. W zeszłym tygodniu tylko jeden półtoragodzinny spacer… Aeh… coś wymyślę…






Idę robić na śniadanie jajecznicę z pomidorami. Wiecie, że nigdy nie robiłam jajecznicy z pomidorami? To będzie mój debiut!!! Może uda mi się ją zjeść z szacunkiem?

  • jovanka28

    jovanka28

    31 maja 2014, 15:52

    świetnie jest i trzymaj tak dalej! trudno mi uwierzyć w te jajecznicę, ale to dlatego, że jajka to moja wielka słabośc - jem na kopy w każdej postaci. szparagi też są pyszne z roztopionym masłem, drobno posiekanym jajkiem na twardo i pietruszką.

  • Betka74

    Betka74

    31 maja 2014, 14:41

    3 kg na tydzień fajna sprawa, na pewno czujesz się od razu lżej. Na początku też tak szybko ze mnie schodziło, ale po 50-tym zrzuceniu 3 kg, już nie :] Ogólnie to odchudzanie przynosi więcej korzyści niż samo schudnięcie i trochę przepisów wpadnie i kondycja większa, jak się ćwiczy oczywiście. Zacznij po prostu wychodzić z domu to i ochota na dłuższe spacery czy np. interwały szybsze chodzenie/wolniejsze sama się pojawi, endorfiny zrobią swoje;) Te myślenie ciągle o jedzeniu podczas odchudzania też mnie irytuje, ale czas robi swoje i tylko czekać aż to sie przekształci w nowe nawyki i styl życia.

  • ulawit

    ulawit

    31 maja 2014, 13:45

    wyleczalne pewnie nie jest, ja przynajmniej zakladam ze do konca zycia bede musiala sie mniej lub bardziej kontrolowac... Niestety, to tez forma uzaleznienia i potrzebne jest duzo sily..

  • ulawit

    ulawit

    31 maja 2014, 13:43

    Ladny spadek, mnie tez zawsze ten pierwszy strzal wagowy motywuje :-) tez mam problem z jedzeniem spokojnym, zawsze szybko szybko jakby mialo zabraknac...

  • Agujan

    Agujan

    31 maja 2014, 11:22

    Ja szparagi kocham w każdej postaci ale właśnie takie jedzone zwyczajnie z plasterkiem masla albo odrobiną oliwy najbardziej :) W sezonie jem je codzienie bo u nas w okolicy dużo szparagowych pól. Polecam gorąco :)))))))) Jak chcesz to zerknij na http://vitalia.pl/pamietnik/Aguje/1529271/wpis,5435571,Szparagi.html bo kiedyś o szparagi byłam pytana więc pisałąm i na : http://wegefaza.blogspot.com/ bo też mam tam kilka przepisów na szparagowe cosie

  • wikimiki101

    wikimiki101

    31 maja 2014, 10:51

    Gratuluję i życzę Ci powodzenia, nie poddawaj się. :)