Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Pożeracz


Zaobserwowałam ciekawe zjawisko.
Jestem pożeraczem. Nie potrafię zjeść spokojnie, w skupieniu i uważnie. Ja pożeram.
Nawet jeśli mam święty spokój i czas dla siebie, a na talerzu tylko zdrową skromną porcję, mam ochotę wrzucić wszystko w siebie tak, jak wrzuca się śmieci do śmietnika. Cap, cap, mlask, mlask i pożarte.
No normalnie żadnej uczty dla zmysłów, żadnego rozkoszowania się… Niemal tak dziko jak podczas kompulsywnych napadów. Cap, cap, mlask, mlask i pożarte.

Wczoraj miałam cały dzień tylko dla siebie. Ćwiczyłam spokojne i uważne jedzenie. Cały czas walczyłam z przemożną chęcią wrzucenia wszystkiego na raz do paszczy. Starałam się poczuć smak, zapach, dotknąć to jedzenie, przyjrzeć się jaki ma kolor i posłuchać jaki odgłos wydaje, kiedy je gryzę albo zbieram z talerza. Medytacja nad jedzeniem najlepiej mi wyszła z orzeszkami nerkowca. Może dlatego, że było ich dużo, i nawet jak się skupiałam tylko nad co trzecim to i tak sporo się skupiałam. :)



To jest dla mnie zupełnie nowe odkrycie. Wiedziałam, że jem szybko i dziko podczas kompulsów. Ale żeby w spokojny dzień, kiedy mam dużo czasu?!?!?
Paradoks. Jedzenie zajmuje najwięcej myśli i energii w moim życiu, ale samo zjadanie odbywa się szybko i nerwowo i wcale nie zajmuje moich myśli…
Kiedy mówię o kompulsywnym jedzeniu, często mówię o szukaniu przyjemności. Jem, żeby sprawić sobie przyjemność. Ale jak sprawić sobie przyjemność czymś, czego jest się ledwo świadomym?!?! W takim sensie fakt, że zamiast zjeść jednego batonika Kinder Czekoladki (12g) to ja potrafię naraz zjeść trzy całe Kinder Czekolady (każda po 100g) przestaje mnie dziwić…


Dziś też będę ćwiczyć SPOKOJNE jedzenie.


* * * * * * * *
A w nawiązaniu do wczorajszej notki:
1. Zamiast jajecznicy z pomidorami wyszła mi pomidorownica z jajkami (no co, chciałam dużo pomidorków, żeby dużo jedzonka było a mało kalorii). Smaczne.
2. Szparagi udały się tak sobie. Moim zdaniem przereklamowane. Ale może czasem jeszcze po nie sięgnę.


* * * * * * * *
A w nawiązaniu do ważenia z okazji pierwszego dnia miesiąca: 84,5 kg (czyli mam już 3,5 w dół)

  • AMORKA.dorota

    AMORKA.dorota

    1 czerwca 2014, 11:54

    w pracy lepiej wychodzi mi jedzenie,bo jem tylko tyle co przyniosee,a w domu to już różnie bywa.Trzymam kciuki.Pozdrawiam.

  • jovanka28

    jovanka28

    1 czerwca 2014, 10:48

    też się uczę uważnego jedzenia! ja nie poźeram, ale za to się rozpraszam - nie lubię jeść sama, więc wtedy albo książka, albo gazeta, albo w najgorszym przypadku internet. I wychodzi na to samo, też wcinam zupełnie bezmyślnie.

  • SLIM2BE

    SLIM2BE

    1 czerwca 2014, 09:37

    Super trafne spostrzezenie!

  • ulawit

    ulawit

    1 czerwca 2014, 09:37

    Ja niestety w robocie musze często wcinać szybko, zwłaszcza jak jestem sama i tylko chwile mam na posiłek... Ale w domu zachowuję się tak samo, spróbuję pójść za Twoim przykładem i bardziej celebrowac posiłki :)