Postanowiłam „za wszelką cenę”
SOBOTĘ PRZEŻYĆ NORMALNIE.
Yyyyy….. No, nie obżerać się….
No… śniadanie, obiad, kolacja, jakieś ze dwie przekąski w międzyczasie.
No i o białko zadbać w każdym posiłku, bo faktycznie czuję, że syci.
Jak najwięcej produktów naturalnych, mało przetworzonych.
I batonika staram się też odsuwać jak najdalej, to też świństwo przetworzone, w
dodatku stanowi dwieście zbędnych kalorii…
Zostawiam sobie lukę na wieczorny napad. Może tak być, że po kolacji jeszcze „zgłodnieję”
(czytaj: poczuję przymus jedzenia). Nie mam siły z tym walczyć i nie zakładam
że walkę wygram. Najważniejsze, żeby zjeść te „napadowe danie” z jakimkolwiek
umiarem.
Ach i jeszcze najtrudniejsze: nie żyć tylko tym jedzeniem…
Moje życie jest takie puste bez zajmowania się jedzeniem, wagą, dietami…
Masakra!
Trzymajcie kciuki za NORMALNĄ SOBOTĘ!!!
AMORKA.dorota
14 września 2014, 08:09i jak poszło?
SLIM2BE
13 września 2014, 20:52Marze o tym, by jedzenie przestalo byc najwazniejsze w moim zyciu!!!!
katy-waity
13 września 2014, 18:34kiedys dlugo utrzymywałam fajna wage jedzac tylko wieczorami, ale to nie jest dobra droga, warto wiec wyrobic sobie te zdrowe nawyki..( tez glodnieje dopiero na wieczor, sniadanie to jem z przymusu);)
magnolia90
13 września 2014, 17:47Trzymam kciuki!
achaja13
13 września 2014, 17:43Trzymam kciuki i... proszę o to samo bo po wakacjach ciężko mi przestać jeść