Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Bezsilność


Tak się złożyło, że trafiłam na pewne pytanie i postanowiłam na nie uczciwie (wg mojego osądu) odpowiedzieć. Swoim zwyczajem zrobiłam z tego elaborat na dwie strony A4. I tak oto otwarłam sobie bramy piekła, bo nagle skonfrontowałam się z całą swoją bezsilnością, pokładami lęków, fobii, złych nawyków, chorych przekonań i diabli jeszcze wiedzą czym.  Ale z BEZSILNOŚCIĄ przede wszystkim.

Przeryczałam godzinę. Jest mi strasznie smutno. Czuję złość. Czuję bezsilność. Życie przecieka mi przez palce, a ja odwracam głowę, bo nic nie potrafię zrobić. Chore. Nie radzę sobie z niczym. Serio serio.


No, jedyne z czym sobie czasem radzę, to chudnięcie. To mi nawet momentami wychodzi. I to jest chyba jedyna dziedzina w moim życiu, gdzie wykazuję się jakimkolwiek działaniem. W sensie że robię coś, główkuję, kombinuję, popełniam błędy, wyciągam wnioski, znowu popełniam błędy, nie wyciągam wniosków, osiągam jakiś sukces, po nim sto porażek, potem znowu popełniam błędy i znowu drobny sukces. Ale robię cokolwiek. No kurde w każdym razie staram się. Ale poza tym… NIC!


Miliony drobnych  i kilka wielkich spraw w moim życiu, co do których nie mam bladego pojęcia, jak je rozwiązać. Mam wrażenie, że im bardziej się szarpię, tym bardziej zaciska mi się na szyi węzeł gordyjski. Że ruszam się jak ta przysłowiowa mucha w smole, ale pofrunąć nie potrafię, bo mi się łapki do smoły przykleiły. Sama się nie odkleję. Ni chu chu! Co najwyżej zapadnę się jeszcze bardziej w tej breji. Wielość spraw mnie przerasta. Momentami mam po prostu ochotę nieistnieć i nie konfrontować się nigdy więcej z tą świadomością. Wiem że powinnam COŚ zrobić, ale nie wiem co. Nie wiem jak zrobić pierwszy i kolejny krok. Próbowałam, ale nie wychodzi. Rozwala mnie to. Kilka lat psychologicznej rozkminki nad sobą niewiele przyniosło. Wciąż odwracam głowę i udaję, że nic się nie dzieje… Duża pizza z podwójnym sosem całkiem nieźle przesłania to, od czego się odwracam. Ale jak żyć, kiedy czujesz się totalnie bezsilna, problemy się mnożą a pizzy już nie ma???

  • beaataa

    beaataa

    26 stycznia 2016, 07:20

    "Uczciwe odpowiedzi" - co to jest? oprócz spraw prostych, jasno określanych społecznie, cała reszta zależy, jak piszesz, od naszych osobistych doświadczeń, preferencji i uprzedzeń... itp.. Ja na wiele pytań odpowiadając uczciwie, co nastrój/co dwie godziny, robiłabym to inaczej, diametralnie inaczej. I nie nazywam tego bezsilnością, tylko pustką słowa "uczciwie" jego ulotnością w większości przypadków, kiedy deklarujemy coś, co nie wiemy jakie będzie, dopóki tego nie poczujemy na własnej skórze. Ja zwykle, jak trafi mi się pytanie poważne, myślę, potem proszę o więcej czasu do myślenia i wszystko bardzo serio jest i jakieś związane z tematem, ale nie wprost sny się trafiają i dochodzę do tego, że nie wiem, bo z jednej strony...., a z drugiej strony... spróbuję tak... ale nie wiem.... A trzymanie diety i treningów to wtedy idzie mi świetnie, bo to przynajmniej jakiś konkret jest:) Powodzenia:)

  • Lachesis

    Lachesis

    25 stycznia 2016, 22:25

    Problemy to jest taka małpa co na nas wisi i się nie odczepi. Chyba jakiś po prostu depresyjny tydzień jest. Widzisz z odchudzaniem sobie radzisz, a to już jest dużo. Pozostałe problemy jak same się nie rozwiążą to je rozwiążesz ty. Proste napisać, trudniej zrealizować, ale taki jest życie. No i 40 dla kobiety to może taki wiek, że chciałoby się mieć z górki, a za górką kolejna i kolejna. Nos do góry, jakoś musi być.