Tytuł to oczywiście sarkazm czy coś w tym stylu... Moja córcia jest już po takim zabiegu..Ma biedactwo gardło poderżnięte...Odbyło się to wczoraj ale dziś już się czuje dobrze, a jutro być może już ją wypiszą ze szpitala.. Została przyjęta do szpitala onkologicznego (dla dorosłych- po załatwianiu miliona papierków i pozwoleń) z rozpoznaniem "nowotwór złośliwy tarczycy"... Wystraszyłam się tego jak cholera.. ZŁOŚLIWY???!!! Ona ma dopiero 15 lat... Ale doktor powiedział że ten typ nowotworu nie skraca życia i po usunięciu pacjenci żyją do 100 lat... No daj Boże....
A moje dziecko z poderżniętym gardłem już kombinuje jak tu na imprezę się wyrwać, bo przecież musi lato pożegnać...
A przy poprzednim pobycie w Poznaniu córka sobie zakupiła buty - tylko z pełnym palcem i ma w nich jakies 190 cm wysokości..Twierdzi że wygodne...ja nie wiem jak szczudła mogą być wygodne...