Dzisiaj taka moja mała lista argumentów za schudnięciem. Następnym razem postaram się coś wrzucić nt. sukcesów dietetycznych. Zapisuję, żeby nie zapomnieć ;)
Każdy ma pewnie jakieś inne motywy podjęcia diety. Na ile mi czas pozwolił przeglądnęłam pamiętniki, które akurat mi się podsunęły pod oczy. Na większości (przynajmniej takie jest moje wrażenie) są śliczne, szczupłe i młodziutkie dziewczyny, którym tylko pozazdrościć wagi i figury ;) Też kiedyś miałam 'tylko' takie zmartwienia. Jest też trochę babek w podobnej do mojej sytuacji: około trzydziestki, rodzina, praca, brak czasu dla siebie. Po kilku latach 'rodzinno-firmowego' życia przychodzi refleksja, że zaangażowanie w jedno zaskutkowało zaniedbaniem gdzie indziej. Sam wygląd jednak już nie jest taki ważny. Przynajmniej dla mnie. To co mnie było dzwonkiem ostrzegającym, że coś należałoby z tym zrobić(w dowolnej kolejności):
- wskazówka wagi zbliżyła się do 80 kg. Kiedyś wydawało mi się niemożliwe, że będę tyle kiedykolwiek mogła ważyć.
- zaczęłam chrapać. Co strasznie przeszkadzało zarówno mi jak i mężowi. Okropne uczucie, gdy budzi Cię w nocy własne chrapanie.
- przy oddawaniu krwi wyszły kiepskie wyniki AlAT. To kolejny argument za honorowym oddawaniem krwi - przynajmniej trochę zdrowie jest pod kontrolą.
- problemy zdrowotne najbliższych związane z wagą. Tak się składa, że moja rodzina należy do tych 'większych'. Głównie za sprawą nawyków żywieniowych: tradycyjna kuchnia polska (mmm... pierożki, gołąbki, dużo smażenia i tłuszczu). Z tym jest związany mój zakup diety vitalii. Ze zrzuceniem kilogramów dałabym sobie radę sama, ze zmianą sposobu żywienia - nie.
- konieczność wymiany garderoby na większy rozmiar - stwierdziłam, że taniej będzie mniej jeść i zostać przy starych rzeczach ;)
Tyle powodów na początek. Lista raczej nie jest wyczerpana.
albee
21 czerwca 2009, 22:38fajny pomysł z taka lista argumentów, pozdrawiam i zapraszam do znajomych- będzie mi bardzo miło 'podczytywać' twoje wpisy ;-)