Dzisiaj rano waga pokazała... 67.9 kg. Jeszcze nie mogę w to uwierzyć, bo wczoraj wieczorem było o 0.8 kg więcej. Konia z rzędem temu, kto mi wytłumaczy takie wahnięcia w ciągu kilku godzin. Jeść nic nie jadłam w tym czasie, to fakt, no, ale z wyjątkiem jakiegoś 'siku' też nie wydalałam. Wyparowało, czy co?
Ale wracając do tematu, to 68 kg było dla mnie kolejnym krokiem milowym. Tyle ważyłam pod koniec liceum. Czy to nie piękne? Fakt, że na studiach zeszłam z wagą poniżej 60 kg i taki cel jeszcze daleko przede mną, ale przecież ciągle do przodu...
Miłego dnia wszystkim życzę.
albee
24 lipca 2009, 20:01no pięknie ci idzie,niedługo mnie dogonisz ;-) ja na mojej wadze nareszcie zobaczyłam coś pozytywnego, spadła o 1,2 kg od ostatniego ważenia, ale i tak jeszcze trochę przede mną pozdrawiam.