Nie wiem, czy się już przyznawałam, ale jeśli nie, to właściwie należałoby wyjaśnić, że co prawda mam wykupioną dietę, ale czasu na bieganie po sklepach, przygotowanie posiłków wg przepisów, zaglądania tu co chwilę - niestety - już nie mam. Całe moje działania odchudzające bazują na tym, czego się nauczyłam przez kilka tygodni, gdy z Vitalią właściwie zaczynałam i kończyłam dzień. Jak myślę wystarczyło to, na pojęcie pewnych zasad. Trochę go było za mało, żeby pewne mechanizmy weszły w krew. Z chęcią zjadałabym codziennie rano śniadanie i staram się to robić, ale nie wyrobiłam sobie jeszcze nawyku, żeby codziennie wstawać kilka minut wcześniej i je szykować. Spokojnie rezygnuję z niektórych potraw czy składników (różne tłuste rzeczy, cukier), ale co jakiś czas stare przyzwyczajenia się odzywają. Wtedy pozwalam sobie, na łamanie zasad pilnując, żeby zrobić to możliwie w niewielkim stopniu. W porównaniu do 'kiedyś' musi być jednak zdecydowanie lepiej. Dlaczego?
Mamy w tej chwili najtrudniejszy (jeśli chodzi o utrzymanie wagi) okres w roku. Przemęczenie, brak słońca, ruchu, kiepski nastrój, no i @ się zbliża. Przez ostatnie kilka lat byłam już dobre 2-3 kg do przodu w porównaniu do np. października. Tym razem jednak jest inaczej. Dzisiaj waga znowu mnie zaskoczyła pokazując 64,4 kg. Więc waga ciągle idzie w dół, mimo:
- niesprzyjającej pory roku;
- zbliżającej się @;
- mojej tendencji do zbierania zapasów na zimę;
- nieodchudzaniu się - może to nadużycie z mojej strony, skoro ciągle jestem z Vitalią i że twierdzę, że się NIE odchudzam; niemniej tak siebie i swoje działania odbieram.
I tylko Vitalia dzisiaj dała mi pstryczka w nos pisząc 'Niestety, nie udało Ci się osiągnąć zaplanowanego celu.' Może dobrze mi tak? ;)
mariusz1234
19 grudnia 2009, 07:41to nie odchudzanie lecz zdrowy styl życia. Patrząc na to jak jesz, co robisz nie nazywaj odchudzaniem od razu w założeniu masz negatywne skojarzenie. Zasady zdrowego trybu brzmią lepiej. Pozdrawiam serdecznie. Mariusz.