juz ponad tydzien zero slodyczy. zero podjadania. co 2 dni trening obwodowy. na bieganie jednak jeszcze sie nie moge zebrac. ale i takl juz jest lepiej bo dzisiaj przed 8 wyszedlem na zakupy (wczesniej nie chcialo mni sie tak rano gdziekolwiek wychodzic). no i brzuch juz mniej wypchany - co bylo zamierzonym celem. bo jak kiedys wspomnialem nie mam zamiaru znow wiekszych spodni kupowac, a juz mnie zaczely upijac. a spodnie tutaj to wydatek lekko ponad 100euro (minimum).
teraz juz nie robi na mnie wrazenia jak znajomy kolo mnie je czekolade, marmolade czy inne smoakowitosci. to wszystko jest w glowie - jednak nie zawsze latwo jest to sobie poukladac.
zaczalem sie tez codziennie rozciagac. okazalo sie ze gore mam bardezo dobrze rozciagnieta, jednak dol nie bardzo. jedynie prawa noga byla dpobrze rozciagnieta, gdyz zawsze ja rozciagalem w nocy jak mnie nskurcz lapal. jak to mowia - trzeba zawsze szukac szczescia w pechu.
nie ma tego zlego co by na dobre nie wyszlo.
BlueCocaine
29 kwietnia 2010, 18:38gratulejszyn. Kurde. Też tak chcę, tak obok słodyczy obojętnie przechodzić...
MJane
26 kwietnia 2010, 07:37mi też przydałoby się rozciąganie... myślę o tym, żeby się na jakąś jogę zapisać ;)