Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
3kg - duza kupa ;) waga nie jest ważna


Kolega ostatnio mi opowiadał o serialu rodzinka.pl.  Tam się matka chwaliła, że 2kg schudła.  Na to ojciec, że to tylko duża kupa.  No i potwierdzam to.  W niedziele poszedłem do lokalu "jesz ile chcesz".  A więc najadłem się do pełna.  Nie zdążyłem chyba tego przetrawić jak we wtorek na śniadanie zjadłem 2 golonki - byłem głodny i myślałem, że to dobry pomysł (to nie był dobry pomysł).  Ponieważ nie chciałem palić a mnie ciągnęło to jeszcze później kupiłem jakieś słodycze i czipsy, bo czegoś było mi brak, mimo że byłem pełny.  Gdy wróciłem do domu to wszedłem na wagę, mimo iż nie uważam wagi jako coś dobrego.  Ważniejszy jest wygląd i samopoczucie niż waga.  Ale jak zobaczyłem 88 zamiast normalnego 85 to mnie trochę zszokowało.  Od razu poszedłem biegać.  Zorientowałem się, że nie mam kondycji.  Dnia następnego czyli wczoraj, zjadłem/wypiłem na śniadanie zsiadłe mleko z łyżką miodu i kakaa, a na kolacje jajecznicę na boczku i 2 awokado z miodem na deser + trochę nasion (sezam, mak, słonecznik, dynia).  Nasiona chyba dobrze wyczyściły jelita bo praktycznie w ciągu 1dnia i jednej nocy 3kg mniej na wadze pokazane.  Znowu 85.  Także rzeczywiście takie 2-3 kupy.

Przejąłem się wagą, bo moje samopoczucie i wygląd też mnie nie satysfakcjonowały. Odzwierciedlała to też moja forma.  Dzisiaj jeszcze nie jestem w stanie biegać - ciągle mam zakwasy w takich miejscach, które nie potrafię nazwać.

Teraz zastanawiam się co na śniadanie:  przygotowałem standardowo zsiadłe mleko z miodem, kakaem i pyłkiem kwiatowym.  Ale to dopiero teraz.  Zanim się wszystko rozpuści to minie chwila.  Ale chyba poczekam, bo nie mam nic innego - jabłko - za dużo węglowodanów, a jednym i tak się ni najem.  Kotlety mielone - smakują mi tylko smażone, a smażone nie jest zdrowe.  Wędlina, makaron - wszystko nie dla mnie.  Wolne dzisiaj, więc na jakieś zakupy się wybiorę.  Może jakąś rybę kupię i na parze z jakimiś warzywami spróbuje?  Pożyjemy, zobaczymy.  

Wiem jedno na pewno - muszę ograniczyć jedzenie i znów patrzeć na talerz, bo ze stanu, kiedy nie musiałem się martwić o nawyki żywieniowe, małymi kroczkami powróciłem do starych nawyków, które ... nie wiem jak, ale wróciły jak bumerang.  No i wraz ze złymi nawykami, powróciło złe samopoczucie, leń, brak formy etc.

  • JAtoJAa

    JAtoJAa

    30 marca 2014, 11:56

    To wlasnie takie bledne zamkniete kolo - nie chce sie, cos sie zje nie tak, pozniej znow sie przez to nie chce i zamiast cos robic znow sie zje cos po czym znow sie nie chce. Musze to zmienic na pozytywne kolo - pobiegac, pozcwiczyc, wtedy bedzie wiecej pozytywnej energi z endorfinami i sie nie bedzie chcialo jesc "badziewia". Aktualnie dodatkowo motywuje pogoda - slonce, cieplo itp.

  • boska20

    boska20

    30 marca 2014, 07:46

    E, luuzik. Każdy ma czasem dni lenistwa i napadu na jedzenie. Fakt, że to z miejsca odbiera chęci i samopoczucie, ale jeżeli jest to przejściowe, to nic złego. W końcu jesteśmy tylko ludźmi. Ja sobie też ostatnio pofolgowałam i +3 kg, ale zaraz lecę biegać, później spacerek z moją małą i jakoś powinno zejść do stanu pierwotnego. A co do śniadań, ja np idę właśnie zajadać owsiankę z miodem, suszonymi owocami oraz bananem ;-). Pozdrawiam i wytrwałości!

  • JAtoJAa

    JAtoJAa

    29 marca 2014, 06:43

    Poćwiczyć się nie udało. Ale już drugi dzień z rzędu wczoraj nie zatrzymałem się nigdzie na jedzenie. A wczoraj nie jadłem kolacji jak wróciłem. A ćwiczenia ... myślałem o nich dzisiaj jak wstałem, ale to też raczej nie intensywnie - tłumaczyłem sobie, że się nie wyspałem, więc nie będę marnował energii, bo nie będę miał siły do pracy. Ale prawda jest taka, że mi się nie chciało. Najgorzej jest zacząć, a potem już będzie łatwiej. Pamiętam, jak kiedyś się zbierałem ... a później już regularnie rano biegałem. Jutro jest następny dzień. Jest też dzień dzisiaj, po pracy ...

  • Pigletek

    Pigletek

    28 marca 2014, 22:42

    I jak tam? Udało się poćwiczyć?

  • Pigletek

    Pigletek

    27 marca 2014, 10:11

    No, ale że jak? Fajnie, że poszedłeś biegać, ale sorki, to jest o d... "roztrzaść". W 2 dni zjadłeś chyba tyle, ile ja w tydzień. Żeby to chociaż były jakieś z miarę zdrowe rzeczy, ale 2 golona? Chipsy? Co z tego, że teraz zjesz warzywa? Takie odżywianie powoduje, że organizm źle funkcjonuje, będzie się buntował przeciwko chudnięciu. Jak sam napisałeś - waga nie jest ważna, a samopoczucie itp itd, ale przy takim odżywaniu ani dobra waga, ani dobre samopoczucie, ani zdrowie nie wchodzi w grę. O dobrej kondycji też możesz pomarzyć, nawet gdybyś jadł mało. Widzę, że ostre diety nie dla Ciebie. Musisz wypośrodkować - znaleźć rzeczy które lubisz, a które da się przyrządzić w lżejszej i zdrowszej formie. I codziennie nawet zjeść coś słodkiego, byle niedużo. Ja tak robię. Jadam słodycze codziennie, ostatnio nawet zjadłam chipsy - ale małą paczkę. Poszukaj inspiracji w necie - jak zrobić np. tego mielonego w lżejszej wersji. A na zakwasy jedyną metodą są właśnie ćwiczenia - rozmasować i poćwiczyć w domu. Trzeba usunąć kwas z mięśni. Boli, ale pomaga! Miłego, dietetycznego dnia życzę.

    • JAtoJAa

      JAtoJAa

      27 marca 2014, 22:55

      masz racje, wiem, ze tak nie mozna. to okres przejsciowy. tak mi sie wydaje. te 1sze kilka dni od rzucenia palenia. po prostu nie wiem za co sie zlapac. zobaczymy jak przetrwam weekend. postaram sie gdzies wyjechac, zeby nie dac sie namowic na jakas impreze. jesli chodzi o zakwasy to bardziej mnie sciegna bola przy stopach. nie wiem czy to zakwasami mozna nazwac, ale jak zwal tak zwal. nie ma ci sie usprawiedliwiac. ide spac, a od jutra zaczynam poranek z cwiczeniami. dziekuje, milej nocy.