Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
3 dzień uuuuch...


Nie wiem, nie wiem, nie wiem.
Ostatecznie spałam od 23 do 2:50. Tak jakoś. Zważyłam się koło 3, waga pokazała 74,2 - czyli więcej. Polazłam do pracy, tam o 6 zjadłam chlebek Dukana z wędliną z indyka, kubek czarnej kawy, kubek zielonej herbaty. Po 4,5h obiadek, stek wołowy (właściwie to ligawa) z musztardą francuską i coś, co miało być plackiem z otrąb, ale przerodziło się w kaszę z otrąb z bazylią Skończyłam pracę o 13, pomyślałam, że jeszcze zrobię serwis merchandiserski, planowałam jakąś godzinkę, żeby najpóźniej o 15 zjeść przekąskę - makrelę w galarecie (miał być takiż łosoś, ale 3 zł różnicy w cenie ). Tylko, że kierownik działu mnie poprosił, i w ogóle, i zabrałam się za nie swoją robotę. A że pracowałam, to zrobiłam się głodna. W rozpaczy kupiłam kefir Danone (niestety B < W) i wypiłam. Do domu dotarłam ok. 16:10. Wsunęłam makrelę i poleciałam najpierw do mamy, potem do apteki (gdzie wkurzyła mnie babka, bo sprzedała mi olej parafinowy spożywczy o smaku miętowym; raz że nie przepadam za miętą, dwa kompletnie nie mam ochoty na miętowy majonez Dukana xP), potem do drugiej apteki po bezsmakową, co wyraźnie podkreśliłam, parafinę ciekłą - btw, tamtej nie mogę już zwrócić, bo otwarta, a poza tym farmaceutyki nie podlegają zwrotom, także 3,99 do tyłu :/... - bańki gumowe chińskie (będę walczyć z cellulitem) i bratek na oczyszczanie. Potem do LIDLa, gdzie musiałam odkupić mamie wieniec twarogowy (ciasto, które kocham). Wypiłam tam 0,5l wody, żeby nie rzucić się na żarcie. A żeby przeżyć namiętne sam na sam z wieńcem, złamałam się i kupiłam sobie jogurt smakowy 0,3%; oczywiście B < W.
Waga: 74,4 xP Więc ni mniej, ni więcej: tyję Podejrzewam:
a) zbliżający się @
b) niewyspanie
c) ta wypita woda też swoje waży :PP
Na kolację zjadłam 2 plastry wędliny z kurczaka posmarowane serkiem naturalnym i pół makreli. Chyba łyknę tej parafinki, bo od wczorajszego południa jeszcze nie byłam z wizytą u króla... Może zaparzę bratka? A może nie? <śpioch> Nie śpię od 19 godzin!
Jutro muszę wcześniej wstać, przygotować posiłki do pracy - dziś padam na nos.
Szkoda, że moje wyniki nie są jakieś spektakularne... :(
Aha, jeszcze jedno: trzeciego dnia miało dojść do zaniku uczucia głodu, a ja przeżywałam największe xP
Zastanawiam się, czy byłabym w stanie wykonywać jakieś ćwiczenia fizyczne oprócz chodzenia po schodach?? Tu bez bicia przyznaję się w 1 z 4 konfrontacji winda-schody wybrałam windę, ale odpuśćcie mi, miałam 9-kilowy sześciopak wody w ręku, torebkę i pomniejsze zakupy... Trochę się chwiałam, szczególnie, że czułam głód [gomenasai].
  • j.lisicka

    j.lisicka

    17 marca 2011, 23:15

    Ha, dziękuję :) Pewnie, zajrzę w wolnej chwili. No niestety, ani skrobi, ani nawet mąki kukurydzianej. To znaczy, była taka jedna mąka kukurydziana Melvit w Tesco, ale cały 1 kg xP Za 3,99. Więc mam zamiar poszukać jeszcze w jakichś sklepach ekologicznych, ale to nieprędko. A póki co zrobiłam chlebek Dukana ze zwykłą mąką i jakoś nie przeżyłam załamania wagi ;)

  • bekaa

    bekaa

    17 marca 2011, 21:48

    no to zostaje ci wybaczone!!! ciekawe menu, bedę zaglądać częściej i zapraszam z rewizytką! a mam pytanie do dukanowych specjałów, udało Ci się gdzieś zdobyć skrobię kukurydzianą?