Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
wtorek


umrę chyba dzisiaj ze zmęczenia
po śniadaniu i drinku bieganie na obcasach
potem siłownia, 2 i pół godziny, pełen program, a jeszcze i więcej , bo na skakance zrobiłam 1111 podskoków, na bieżni pod górkę chodziłam prawie godzinę - więc sądzę, ze spaliłam co najmniej 1000 kcali
potem sauna, dłuuuuuga, potem "spacer" półgodzinny z ciężką torbą
podjadłam odsmażanych kartofelków, ale nie za wiele, pyszne były, ale mi się chyba zmniejszył żołądek
a teraz się zastanawiamy, czy jeszcze zdążymy na basen?


poranne jedzenie i picie, do siłowni +896
ziemniaki odsmażane +359
wieczorem  +367
siłownia  -1000
basen krótki -200

bilans  + 422
i wcale nie jestem głodna, najadam się, czasami wręcz nażeram, uszami mi prawie wychodzi - a potem wszystko niemalże spalam;
centymetry mi tu i ówdzie spadają, ale waga znowu, cholera jedna, stoi w miejscu