Weekend tuż, tuż!!!!!
Jaram się niemożebnie. Ostatni raz ze znajomymi widziałam się miesiąc temu. Nie było wcześniej czasu.
Największy stres: mój kolega wymyślił dzień nad zalewem. Przecież się nie rozbiorę! Teraz tak mówię, z praktyki wiem, że wytrzymam 5 minut i powiem "a walić to!rozbieram się....".
Waga 71,7. Coraz mniej. Ale radość sprawia mi coś innego co sobie uświadomiłam.
Zmieniłam styl odżywiania, i to nie jest chwilowe. Przecież jem zdrowo od dłuższego czasu. A moje odchudzanie polega na tym, że po prostu nie jem słodyczy i nie podjadam.
Moje podejście nie jest takie, że obiecuję sobie że za miesiąc zjem lody, karkówę itd..
Jak mam ochotę (a nie mam) na lody to powalam sobie na nie w małej ilości.
Przez to nie myślę, że ciągle sobie coś odmawiam i że jest to kara i jest dobrze!
Czasami wieczorami jestem głodna. Jak kładę się po 12.
Śn. kromka chleba pełnoziarnistego z szynką, pomidorem i chrzanem (smaruję kromkę odrobiną serka naturalnego)
II Śn. brzoskiwnia, kilka truskawek, jogurt 150 ml 1 łyżka otrąb, 1 łyżka płatków
Obiad puszka tuńczyka z wody, 1/3 torebki ryżu dzikiego ryżu, 1/3 puszki ciecierzycy
Kol:ok 150 dag serka wiejskiego ze sznyclem z indyka z pary, 3 suszone pomidory
albo koktajl z truskawek i brzoskwiń, może dam trochę jogurtu albo maślanki